Literatura jak hipnoza. Michał Witkowski – Poznańska Nagroda Literacka im. Adama Mickiewicza

15 maja 2025

Niezmiennie Michał Witkowski potrafi zaskoczyć swoich czytelników. Tym razem postanowił urodzić coś, co „siedziało” w nim głęboko i od dawna było „gotowe do przyjścia na świat”. Rodziło się łatwo – deklaruje pisarz – i można mu uwierzyć, bo urodzone dzieło daje wrażenie narracyjnej lekkości, swobody nieposkromionego monologu, udanej zabawy pamięcią.

Wydawałoby się, że nie można wpaść na gorszy pomysł niż pisanie autobiografii przed pięćdziesiątką i to wcale nie niby-autobiografii, tylko w istocie opowieści ściśle odnoszącej się do własnego doświadczenia, szastającej topografią dzieciństwa, przywołującej postaci z rodziny. Jeśli jednak dzielić literaturę na powstającą z życia i powstającą z literatury, to trzeba przyznać, że „Wiara. Autobiografia” sprytnie łączy te dwie konwencje. Splatają się i współgrają ze sobą, tworząc kokieteryjną, anegdotyczną i pełną znaczących szczegółów opowieść, zbudowaną wokół centralnie usytuowanego pierwszoosobowego narratora, tożsamego z autorem.

Witkowski urodził zatem swój bildungsroman, efektowną prozę o dojrzewaniu. Zapowiada przy tym, że planuje trojaczki.

Ta książka może uwieść czytelników. Sprzyja temu fakt, że powroty do PRL-u stały się modne wraz z jego znikaniem, a mały realizm zamkniętej epoki jest dziś chętnie mitologizowany. Sceny z dusznych klas, z konkursów recytatorskich, z ekstatycznego oglądania „Niewolnicy Isaury” czy szukania bursztynów – opowiedziane przez Witkowskiego w konwencji hiperrealistycznej – uruchamiają pracę pamięci i powodują, że wielu czytelników pozwoli pisarzowi zahipnotyzować się obrazami z przeszłości. Zobaczy barometry z Matką Boską wystawione w nadmorskich straganach, „baby w białych majtasach” na plaży albo nauczycielki „z trwałą na barana” lub poczuje intensywny zapach gofrów z czasów ekologii zapachów. I zgodnie z podpowiedzią narratora nie znajdzie ani jednej zdrowej rzeczy, którą „jadaliśmy na wczasach”.

Udane przypomnienia nieodległej i zarazem izolowanej przeszłości wcale nie gwarantują jeszcze dobrej powieści. Jednak atrakcyjność „Wiary” wynika z żonglowania szczegółami, z trafności i nieoczywistości skojarzeń, w końcu z zabawiania się estetyką kampu, robiącej z kiczu centrum tęsknoty i odrazy. Z nakręcania złudnej nostalgii opisami „tandetnej materii” zderzanej choćby z „dobrami” przywożonymi z „Enerefu”. Hiperbolizacja w połączeniu z bezkompromisowym naturalizmem daje efekt komizmu, bucha ironią, jest po prostu śmieszna. Wodospady drwiny spadają jednak przede wszystkim na „małego Michałka” – „ja” na scenie, „ja” w wiecznej sławie, „ja” divina. Wraz z afektowanym obrazem nieporadności i niemocy tworzy to grę sprzeczności, której nie powstydziłby się Gombrowicz.

Dobra powieść jest konsekwentna. „Autobiografia” musuje wyobraźnię opisami zapachów. PRL został w niej opowiedziany poprzez „orgię aromatyczną” unoszącą się nad wybuchającym telewizorem Rubin; leżącą „w przedpokoju kupą sfermentowanych kapci”; „pawlacze pełne niemodnej, śmierdzącej, zbutwiałej odzieży”, no i zapach idealnego świata: rajski „szampon Zielone jabłuszko”. W prozie Witkowskiego PRL pachnie intensywnie i różnorodnie; nie został on wyrównany do woni szarego mydła Polleny – Lechii, proszku IXI-65 czy lizolu. Pisarz podąża za swoim pachnidłem, szuka dla niego odpowiednich słów i porównań („najpiękniejszą rzeczą w tym całym Enerefie był zapach automatycznych schodów w metrze. Jako późniejszy koneser tych zapachów mogę powiedzieć – dobrze trafiłem. W każdym niemieckim mieście schody pachną inaczej”).

Z żelazną konsekwencją Witkowski wpisuje w „Wiarę. Autobiografię” komentarze do swoich wcześniejszych książek, dialogując z czytelnikiem, a po części także z historią sztuki. Powtarza koncept z „Pudełka w walizce” Marcela Duchampa – artysta zapełniał walizki miniaturowymi replikami swoich wcześniejszych dzieł. Uparte przypominanie własnego dorobku jest jedną z pętli konstrukcyjnych powieści Michała Witkowskiego. I współtworzy figurę wyolbrzymionego egotyzmu, w którym autotematyczna drwina przeplata się z umiejętnością obserwacji, pamięcią szczegółu i wirtuozerią słowa (choć narrator ciągle marzy o innych, bardziej popłatnych wirtuozeriach).

Dwadzieścia lat po napisaniu „Lubiewa”, książki-przełomu lub – jakby powiedział Roland Barthes – książki-żądła; po napisaniu ośmiu, „czarnych aniołów” – jak nazywa swoje powieści Witkowski, po kilku tomach opowiadań, autor wrócił do nieposkromionego pisania o samym sobie, stawiając w centrum bezpruderyjne ego. W sukurs przyszła pisarzowi znakomita forma twórcza.

URSZULA GLENSK, jurorka Poznańskiej Nagrody Literackiej

Michał Witkowski  został laureatem 11. edycji Nagrody im. Adama Mickiewicza przyznawanej w ramach Poznańskiej Nagrody Literackiej za całokształt twórczości. Wręczenie nagrody nastąpi 23 maja 2025 r. Tego dnia również autor spotka się z czytelnikami na Festiwalu Poznań Poezji.

FESTIWAL POZNAŃ POEZJI 2025

23 maja/ piątek / g. 19-20 | Spotkanie z Michałem Witkowskim – laureatem Nagrody im. Adama Mickiewicza. Prowadzenie: Urszula Glensk. Centrum Kultury ZAMEK, Sala Wielka. Wydarzenie transmitowane na CK ZAMEK i Zamek Czyta

Program festiwalu – TUTAJ. 

 

Blizny na języku. Antonina Tosiek – Nominacja do Nagrody-Stypendium im. Stanisława Barańczaka >>

Bolesne naprężenie wiersza. Anna Adamowicz – Nominacja do Nagrody-Stypendium im. Stanisława Barańczaka >>

To nie jest kolejna proza o dojrzewaniu. Patryk Zalaszewski – Nominacja do Nagrody-Stypendium im. Stanisława Barańczaka >>

D
Kontrast