O(d)powiadanie po latach

7 lipca 2023

Grafika: Marcin Markowski

Dwie siły rządzą najnowszym zbiorem Piotra Sommera – tytułowe „Lata praktyki” versus „To nie zdarzyło się nigdy wcześniej”.

Mówią, że gdy zdarzy się zapomnieć, najlepiej jest wrócić do miejsca, w którym się było i wtedy pamięć odżyje. Gorzej, jeśli wrócić nie sposób. Wtedy można zdać się na słowa, licząc, że jedno zdanie zwabi drugie i obraz się wyostrzy. Warto o tym pomówić, ale to nie rozmowa na pięć minut. Lata praktyki się w nich nie zmieszczą.

Obecny, ale nieprzygotowany

Dwie siły rządzą najnowszym tomikiem Piotra Sommera – tytułowe „Lata praktyki” versus „To nie zdarzyło się nigdy wcześniej”. „Kontra” to być może formuła użyta na wyrost, nie pobrzmiewa wszakże w tych zmaganiach z bezprecedensowością świata żadna tyrtejska nuta. Nie zmienia to jednak faktu, że za słowami kryje się pisarski trud, który choć w trakcie lektury sprawia wrażenie naturalnego, w rzeczywistości jest rezultatem żmudnych językowych poszukiwań.

Mimo lat literackiej praktyki na oczach czytelnika poeta zgłasza nieprzygotowanie w obliczu jednorazowości doświadczenia. Choć na często eksploatowaną formułę dojrzałego godzenia się ze światem patrzę z nutą nieufności, przyznać trzeba, że Sommer odsłania przed nami pewien jej wariant, skupiony na języku będącym medium kontaktu z rzeczywistością.

„Lata praktyki” to lata bycia ze słowami i poprzez słowa, ale jak czytamy: „znaczenia poza wyrazami / też łączą się ciekawie”. Stąd pewne rozdarcie tomu: pragnienie zaświadczenia o natarczywej obecności świata spotyka się z koniecznością językowego zapośredniczenia. Paradoks współistnienia metajęzykowej refleksji i chęci przekroczenia języka. Podmiot zwodzi czytelnika obietnicą poetyckiego wyjaśnienia w wierszu, który będzie odkryciem kart i momentem poczucia zrozumienia; jednak tym, co ostatecznie pozostaje, jest świadectwo obecności.

„Niepamięć to / warzyszy mi, choć jej nie lubię” – ta natarczywa obecność rozrywa słowa, pokazując, że towarzystwo, sygnalizowane chwiejnie na skraju wersów, trzymające w czytelniczej niepewności, jest dla doświadczenia poety znacznie ważniejsze niż jakiekolwiek definicyjne odpowiedzi.

W tym tkwi siła tych wierszy: w rozbrajającej „bezroszczeniowości” opowieści, która raz płynie wartko i bez żadnych przeszkód, a innym razem potyka się na zapomnianym szczególe lub brakującym słowie. Poeta opowiada, a czytelnik słucha, jednak ich wspólnota nie jest zbudowana na poczuciu zobowiązania czy oczekiwaniu dydaktycznej puenty, ale wyrasta bezpośrednio z zachwytu nad możliwością samego opowiadania i obustronnym zaufaniu do tego, że za pomocą słów można w jakiś sposób, choć niedoskonały i niepewny, dotknąć cudzego doświadczenia.

Pisanie ze słuchu

Pojawiają się więc wiersze udramatyzowane, teksty będące zapisem dialogu lub jego urywku, a także monologi przyjmujące formułę retrospekcyjnej gawędy. Nie ma powodu, aby bać się stwierdzenia, że to ciążenie ku opowieści jest w tomiku Sommera piękne. Piękne wzajemną obecnością czytelnika i piszącego. Bo choć jego wiersze „się czyta”, to jednak w poczuciu zasłuchania raczej niż zaczytania, uczestniczenia w rozmowie, pozostawania w bliskości przezwyciężającej dystans papieru. Ta responsywność tętni pod skórą każdego tekstu, w końcu: „O, zawsze jest powód do rozmowy, / najwyżej trzeba przerwać na chwilę, / ale chce się wracać, wiesz”.

„Lata praktyki” pokazują, że ta chęć powrotu do rozmowy ściśle związana jest z wychyleniem ku inności, ku temu, co odrębne od nas samych. Z jednej strony będzie to wspominana dialogiczność i refleksja nad fenomenem komunikacji, z drugiej – przewijający się przez całą książkę motyw powrotu, przywołania świata, który odszedł i próba zapisu wspomnienia wymykającego się słowom. W końcu – skupienie uwagi na bezpośredniej zewnętrzności: rzeczach, dźwiękach i zapachach.

Odpowiednia odpowiedź

Autor próbuje ująć konkret, choć nie oferuje przy tym żadnych oczywistych rozwiązań, a nawet podważa ich zasadność. Czytamy: „Brakuje skutecznych lekarstw, opatrunków, / środków higienicznych, gumowych rękawiczek, / w których można by wszystko wziąć do ręki / żeby wszystkiemu się przyjrzeć”.

To właśnie gumowe rękawiczki były tym, co zostało w moim czytelniczym doświadczeniu po pierwszej lekturze. Skąd potrzeba takich środków ochronnych? Co w materii literackiej mogłoby pełnić rolę takich rękawiczek? W końcu kogo lub co miałyby one pierwszorzędnie chronić: życie i zdrowie badającego czy nieskazitelność badanej rzeczy? Leki w odpowiedniej dawce, ciasno założone opatrunki, gumowe rękawiczki w odpowiednim rozmiarze. Bo w gruncie rzeczy wszystko to kwestia odpowiedniości. A może należałoby rzec: odpowiadalności.

Chociaż nie wszystko Sommerowemu podmiotowi odpowiada, to sam chce być wobec swojego doświadczenia odpowiedzialny. Świat mówi i zawsze jest, nawet jeśli nie zrozumiały, to bardzo konkretny. Od tych szczegółów – słonecznego promienia, okrągłego lizaka, przeciągu w pokoju czy zapachu kapuśniaku snującego się z okna – bierze początek historia i powracają wyimki z przeszłości.

Lekcja fizyki

Piotr Śliwiński, pisząc o Sommerze, wspominał o obecnych w jego wierszach „drgnieniach, w które słowa i ruchy nawzajem się wprawiają”[i]. „Lata praktyki” pełne są tych drgań, frazy i słowa potrącają się wzajemnie i popychają, próbują ulokować się na właściwym miejscu pod okiem podejrzliwego wobec własnej mowy poety. To wyczulenie na przestrzenność i reakcyjność słowa, przekonanie, że „[j]ak się rym od rymu odbije, / trochę ciepła się pewnie wytworzy; jak pogonić wolne wiersze kijem, / to poznają bezdomność przestworzy” zdradzają, że pulsuje w poezji Sommera energia pchająca literackie słowo ku zradykalizowanej materialności.

Autor podpowiada, że wiersz przypomina tarcie – rozpalanie ogniska, pocieranie dłoni, zapalanie zapałki. Ta energia kinetyczna słów czyni ten tom zarazem młodzieńczym i dojrzałym, sprawia, że jego lektura pozostawia poczucie dziwnego splotu energetyczności i spokoju.

Przyglądam się okładce, badam w różnym oświetleniu, zasięgam porady innych i tylko upewniam się, że spod warstwy łagodnego beżu przebijają wiosenne tony zieleni i żółci.

 

[i] P. Śliwiński, Sommer, aspekt niedokonany [w:] Niepozorność znaczeń. Szkice i preteksty, WBPiCAK, Poznań 2022, s. 146.

 ZOFIA PAETZ

Piotr Sommer, „Lata praktyki”, Wydawnictwo WBPiCAK, Poznań 2022

Nietrafiony prezent? >>

Upiory dwoistości >>

Na tropie języka >>

D
Kontrast