Poznań Poetów: Samouczek poezjowania Krystyny Miłobędzkiej

17 maja 2017

Krystyna Miłobedzka

Fot. Filip Łepkowicz

Krystyna Miłobędzka w błyskotliwy sposób obnaża szablony języka, którymi posługujemy, aby dać dojść do głosu rzeczywistości. Zapraszamy na spotkanie z jedną z najwybitniejszych poetek i minikoncert Wacława Zimpla!

JĘZYKOWE NIEPOSŁUSZEŃSTWO

Poezja Krystyny Miłobędzkiej charakteryzuje się niespotykaną intuicyjnością, wyczuciem właściwym dla wprawnej empirystki, potrafiącej skutecznie rozpoznawać i wykorzystywać momenty językowego napięcia, momenty rozpiętości konstrukcji słownych przekraczających swoją fazę krytyczną i ulegających szczątkowemu rozpadowi. Świadomość chwili, w której należałoby zmniejszyć siłę ciągu i w trakcie ułamków sekundy doprowadzić ją do zera, świadczy o niezwykłej precyzji, którą poetka wykazuje się w swojej pracy ze słowem. Praca ta zdaje się w jej przypadku polegać właśnie na wyszukiwaniu w tworzywie języka ubytków, szczelin i pustych przestrzeni. Odpowiednie ich zapełnienie skutkuje zmianą znaczenia danej konstrukcji na tę pożądaną i wprawiającą czytelnika w zwątpienie, a nawet dyskomfort; wprowadzenie tam ciała obcego zaprowadza inercję wewnątrz słownego organizmu, mającą obnażyć jego mechaniczność i zwyczajowość maskowaną pod pozorem poprawności i odpowiedniości.

Mechanizmu tej osobliwej pograniczności, działania na styku obecności i nieobecności słowa, jego funkcjonalności i autonomiczności, można dopatrzyć się już w pierwszym, pozbawionym tytułu utworze z tomu „Anaglify”:

Na szybie pokrytej parą rysujemy dwa kółka dodając uszy, wąsy i ogon. W ten sposób powstaje kot. Można także narysować świerk, kwiat albo człowieka.

Dopóki różnica temperatur po obu stronach szyby utrzymuje się – ludzie, zwierzęta i rośliny istnieją w sposób niebudzący wątpliwości. Istnieją z zewnątrz i od środka.

Poetka w błyskotliwy sposób obchodzi szablony języka, którymi posługujemy się w mówieniu o rzeczywistości, aby jej samej dać dojść do głosu. W zapisie jej spotkań autorskich, zatytułowanym „znikam jestem”, przyznaje: „Żeby wyjaśnić sobie świat, mogę tylko próbować zrobić coś z językiem, doświadczać go w języku”. Powiedzieć zatem, że Miłobędzka mówi o rzeczywistości, to tym samym przejść obok efektów jej doświadczeń. Należałoby raczej skorzystać z jej autorskich technik i stwierdzić, że Miłobędzka mówi rzeczywistość – wyraża ją. Zaraz należy jednak zaznaczyć, że nie rości sobie ona prawa do mówienia w imieniu rzeczywistości, do patentowania narzędzi, którymi przekształca niedostrzegalne w dostrzegalne.

 

MECHANIKA ŚWIADOMOŚCI

Miłobędzka zatrzymuje się również w pewnym momencie rozwijania relacji z obserwatorem przeprowadzanych przez nią doświadczeń. Próba zrozumienia mechanizmów języka odpowiadających za kształt postrzeganego świata następuje u niej poprzez zaproszenie czytelnika do zajęcia miejsca w jej laboratorium. Poetka sama to podkreślała – Karol Maliszewski przywołuje jej słowa w szkicu „«Przed mową jest mowa obszerniejsza». Poezja obok słów”: „Myślę, że granice języka nie są granicami mojego świata, ponieważ jest mnóstwo rzeczy, których ja nie potrafi ę powiedzieć. Nie mam słowa, narzędzia, wyrażenia. To się dzieje w powietrzu, między ludźmi”.

Czytelnikowi podsuwa ona wiele sugestii, metod samodzielnego działania w przestrzeni języka. Robi to zapewne z przekonaniem, że świadome posługiwanie się słowem zwiększa odporność na „te żal się Boże podróże / żeby mnie było więcej / żeby mi się dużo widziało”, jak opisuje w tomie „Po krzyku” jeden z przedmiotów, przeciw którym oponuje. Nawiązuje do tego również w zbiorze „gubione”:

 

w jakim ty świecie żyjesz?

w pędzącym

prędzej widzę, niż powiem

(prędzej powiem, niż widzę)

(*****)

(***)

(*)

 

W tym samym miejscu Miłobędzka prezentuje jednak autorskie techniki językowego nieposłuszeństwa – przedstawia je zarówno w formie dosłownych, choć nadal enigmatycznych wskazówek:

 

być sobą tak, że już nie być

(obracaj to w kółko, w kółko

aż ci się zrobi pusto)

 

jak i za pomocą bezpośrednich przykładów ich użycia:

 

jedno za drugim, jedno na drugie

jedno w drugie

(jedno w jedno)

 

Poetka wielokrotnie koncentruje swoją uwagę na niewielkich wycinkach rzeczywistości językowej, z obszaru wiersza tworząc doświadczalny układ zamknięty, w którym bada zachowania interesujących ją wyrazów i wyrażeń w różnych, wielokrotnie modyfikowanych i zestawianych ze sobą wariantach. Wszystko opiera się na prostych zabiegach, na powtarzaniu zbitek żywego słowa do momentu, w którym załamuje się ono zarówno dźwiękowo, jak i znaczeniowo; na podstawianiu jednego słowa w miejsce innego, nieoczywistym parowaniu dwóch niewchodzących ze sobą w relację wyrazów, tworzeniu związków znaczeniowych tam, gdzie ich zabrakło.

 

MNIE TU NIE MA

Nie bez powodu Miłobędzka stwierdza: „jestem do znikania”. Nie bez powodu kończy też tomik „gubione” poleceniem: „mów!” – wyrażonym jednym słowem, którego rangę podnosi poprzez umieszczenie go na osobnej stronie w charakterze osobnego utworu. Jej drobiny poetyckie składają się bowiem na umieszczoną w tym samym zbiorze konstatację: „każde Ty mocniejsze ode mnie”. Nawołują zatem do samodzielnego zatrzymania się przy rzeczach marginalizowanych przez – jak powiedziałby Edward Balcerzan – zreifikowany umysł. Nawołują nie tylko do obserwowania cudzej aktywności poetyckiej, lecz przede wszystkim do samodzielnego poezjowania, do nieustannego uruchamiania poetyckich mechanizmów języka, którymi my wszyscy, jego użytkownicy, dysponujemy w sposób naturalny i przyrodzony. Nawołują stąd wreszcie do autonomicznego, niezależnego kształtowania otaczającego nas świata. Język wpływa na jego postać, językiem też go poznajemy. Innej rzeczywistości niż językowa chyba zatem nie mamy.

MATEUSZ MIESIĄC

 

Poznań Poetów 2107: w cień w sen. Krystyna Miłobędzka/Wacław Zimpel. 17.05, g. 18.00.

ZOBACZ TAKŻE:

Piotr Śliwiński: Poznań Poetów – albo spotkać siebie
Pierwsze Ogólnopolskie Mistrzostwa Slamu Poetyckiego
Marta Stusek: Haiku ex machina
Maja Staśko: Czy poezja może zmienić świat?
Agnieszka Waligóra: Rytm ruj i wyciszeń. O nowym tomie Marcina Ostrychacza
Dominik Lisiecki: Pozory sensu, czyli „Środki doraźne” Marcina Orlińskiego
Tomasz Błaszak: Sommertime
Joanna Kubiak: Czy czyta pani Wiedemanna? Czy Wiedemanna pani zna?
Dominika Parszewska: Yoko Tawada.
Joanna Bednarek: Leonard Cohen. Heretyk i erotyk
Michał Nowacki: Bob Dylan i Leonard Cohen. (nie)poetycki fenomen
Igor Kierkosz: Wygrani przegrani, czyli kino beat generation

KRYSTYNA MIŁOBĘDZKA – poetka, autorka sztuk teatralnych i prac teoretycznych poświęconych teatrowi dziecka. Debiutowała w roku 1960 cyklem „Anaglify”, pierwszy tom poetycki „Pokrewne” wydała w 1970 roku. Opublikowała m.in.: „Dom, pokarmy” (1975), „Wykaz treści” (1984), „Pamiętam” (1992), „Imiesłowy” (2000), „Po krzyku” (2004), „gubione” (2008). W 2012 roku ukazał się obszerny zbiór tekstów dotyczących recepcji tej twórczości – „Wielogłos. Krystyna Miłobędzka w recenzjach, szkicach, rozmowach”. Laureatka m.in.: Nagrody im. Barbary Sadowskiej (1992), Nagrody Fundacji Kultury (1993), Nagrody Ministra Kultury (2001) oraz Nagrody Artystycznej Miasta Poznania (2009).

WACŁAW ZIMPEL – muzyk, kompozytor. Jeden z artystów na światowej scenie muzyki improwizowanej. Swoje inspiracje muzyczne czerpie z sakralnej i rytualnej muzyki różnych kultur, tworząc współczesne polemiki lub komentarze muzycznych tradycji. Jest liderem dwóch zespołów, Hera oraz międzynarodowego Undivided, współtworzy Resonance, orkiestrę Kena Vandermarka. Łącząc tradycję hinduską ze swoimi europejskimi korzeniami, wraz z wybitnymi muzykami z Bangalore, stworzył Saagarę. Współpracuje m.in. z Joe McPhee, Klausem Kugelem, Bobbym Few czy Mikołajem Trzaską. Ostatnio ukazał się jego solowy album „Lines” (2016) oraz „Saagara 2” (2017). Za przełamywanie granic w muzyce został ostatnio wyróżniony Paszportem Polityki.

Nietrafiony prezent? >>

Upiory dwoistości >>

Na tropie języka >>

D
Kontrast