O tomie „Inne” Krzysztofa Bąka

11 grudnia 2017

Fot. M. Kaczyński ©CKZAMEK

Piotr Śliwiński o tomie „Inne” Krzysztofa Bąka: to wiersze delikatnie traumatyczne, szorstko-czułe, liryczne do szpiku strofy, z wyczuciem oscylujące na granicy snu i przebudzenia, szaro-pastelowe, miękkie i zimne niczym puste łóżko.

 

Jest chłopakiem, trochę jeszcze dzieckiem, podatnym na wpływ ciemności i niewyjaśnionych zjawisk, a trochę już mężczyzną, który również się lęka, mimo że z innych powodów, to nadal jak dziecko. Pierwszemu zbiera się w oku łza, drugi sroży się, marszczy, fuka…

 

W istocie nuży go pisanie równe przymusowi odczuwania aury (za Walterem Benjaminem aura to „osobliwe przędziwo z przestrzeni i czasu: wyjątkowe zjawisko dali, niezależnie od tego, jak jest bliskie”), rejestrowanie tych wszystkich małych znaków, mnożących się w niepohamowany sposób, żądających uwagi, przykuwających i odstręczających zarazem, a także obecność kobiety, będąca naprzemiennym i wycieńczającym doznawaniem bliskości i obcości:

 

pośpiech września. leżymy w prześcieradle pełnym ziaren

słonecznika. nasze palce są czarne, jakbyśmy przed chwilą

chowali coś w ziemi.

 

wcześniej tego dnia przechodziliśmy obok szkieletów

dwóch rowerów, przypiętych łańcuchem do obskurnego ogrodzenia.

(„broken bicycles”)

 

Skądże, ktoś zaprzeczy, liryk melancholijnie i pięknie się kocha. Owszem, lecz i tak trudno nie dostrzec zmęczenia tego wiersza, jego pracowitości i spracowania, utrudzenia własną inteligencją i lekkością stylu, przeciążenia obrazami życia rejestrowanego, na pokaz samemu sobie. Można nie usłyszeć kapitalnej ballady Toma Waitsa („Summer is gone,/ Our love will remain./ Like old broken bicycles/ Out in the rain”), kiedy to jednak nastąpi wspomniane wrażenie pracy nad odczuwaniem mocno się pogłębi.

 

Przypuszczenia, iż Krzysztof Bąk odsłania – raczej niechcący, lecz ciekawie – proces produkcji emocji niełatwo udowodnić, bo to przecież domena zawodnej intuicji, a jednocześnie trudno je uciszyć. Podmiot trudzi się bowiem, by zobaczyć samego siebie w pożądanym świetle (czy też w blednącym świetle pożądania), a zarazem boi się unicestwienia w jasności czy w miłosnej gorączce. Więc próbuje sam siebie widzieć, stwarzając tym samym dystans, pozór kontroli nad sobą i innymi, rozdzielając wzruszenia i pozy.

 

W rezultacie wiersze wydają się skupione (na szczególe, dotyku, zapachu, dźwięku), skulone (w geście ochronnym, regresywnym, ironicznym) i sztuczne (wpatrzone w siebie, ostentacyjnie literackie):

 

kto przewidział tych kilka przełożeń, drobny wpływ

na wiersz? nudne wagary, kocie wakacje, osiedla,

na których stoją ławki z opuszczonych świątyń?

żegnałem się ze wszystkimi na tanecznej imprezie,

lecz zostałem jeszcze chwilę, gdy w końcu ktoś

puścił muzykę. stłukłem trochę waszego szkła.

(„lazy eye”)

 

Ślad muzyczny – Goo Goo Dolls? – prawie zatarty, za to nuta melancholii, jak wspomnienie smaku dzieciństwa, tamtego wieczoru, rozłąki, snuje się i snuje. Wszelako Krzysztof Bąk okazuje się melancholikiem czasów spektaklu, wolałby więc zatrzeć tropy, skomplikować wspomnienie strat poniesionych poprzez projekcję strat oczekiwanych, zamienić nostalgię na sceptycyzm lub gorycz. Pożalić się twardo, zasmucić scenicznie, w tym samym słowie zdeklarować i zdystansować, odciąć od konkluzji, emocje rozcieńczyć w intertekstualności, zdradzić wiersz, nazywając go wierszem:

 

nigdy nie byłem dalej, więc wszystko, co widzę,

ma po kilka znaczeń. jak chaotyczny neon.

prowadzisz mnie za ramię i jest to nasz spacer.

chcesz, bym się położył, i jest to lekki sen.

 

taki czas, że coraz żywsze są martwe imiona.

rozkładam na stole swoje nowe wiersze

i nie udaje nam się w nich przejrzeć. to przez

papier, coraz mniej w nim tkwi.

(„sześć zim”)

 

Wiersze złożone z długich, przenośnych zdań, mnogości subtelnych obserwacji, słodko-gorzkich owoców meandrycznej wrażliwości, dyskrecji oraz czegoś, co zostało niegdyś rozpoznane jako emocjonalny talent.

 

W założonych ramach – bezbłędne, sprawnie upłynniające obrazy, delikatnie traumatyczne, szorstko-czułe, liryczne do szpiku strofy, z wyczuciem oscylujące na granicy snu i przebudzenia, szaro-pastelowe, miękkie i zimne niczym puste łóżko.

 

Bardzo udana druga książka, lecz dla autora szczególne wyzwanie. Otóż wydaje mi się, że kolejnego tomu w tym duchu napisać się nie da. Zapadłby się w sobie samym, w nierozpoznawalności poszczególnych utworów, w melancholii, która – nadmiernie rozmnożona – przechodzi w narcyzm, w nastrojowości, która – jeśli jej nie okiełznać – staje się stylem zanadto glamour. Wówczas zmęczenie autora, na razie zrozumiałe i produktywne, przydające wierszom koniecznego ciężaru, mogłoby przenieść się na czytelnika.

 

PIOTR ŚLIWIŃSKI

 

Krzysztof Bąk, Inne, Książka-laureatka Konkursu Poetyckiego im. Klemensa Janickiego, WBPiCAK, Poznań 2017.

Seryjni Poeci 50. Goście: Krzysztof Bąk i Dawid Staszczyk. Prowadzenie: Piotr Śliwiński. Centrum Kultury Zamek, Scena Nowa, III piętro, 12 grudnia 2017, g. 18.00

 

Krzysztof Bąk – urodził się w 1984 r. w Ostrowcu Świętokrzyskim.  Autor książki „Znaki wodne” (2007). Laureat nagrody im. K. Iłłakowiczówny (2007). Nominowany do nagrody Silesius w kategorii debiut (2007). Mieszka w Warszawie.

Piotr Śliwiński (1962) – profesor Instytutu Filologii Polskiej UAM, krytyk literacki, badacz polskiej poezji współczesnej; autor i współautor kilku książek o literaturze XX-wiecznej i najnowszej, m.in. „Przygody z wolnością. Uwagi o poezji współczesnej”(2002); „Świat na brudno. Szkice o poezji i krytyce” (2007); „Horror poeticus” (2012); „Literatura polska XX wieku” (razem z Anną Legeżyńską i Bogumiłą Kaniewską), „Literatura polska 1976-1998” (razem z Przemysławem Czaplińskim); „Poezja polska po 1968 roku” (razem z Anną Legeżyńską). Współpracownik „Tygodnika Powszechnego” i innych redakcji, inicjator i organizator i uczestnik wielu przedsięwzięć popularyzujących kulturę literacką; przewodniczący kapituły Nagrody Literackiej Gdynia (w latach 2006-2012). Laureat Nagrody im. K. Wyki (2008). Od pierwszej edycji kurator festiwalu „Poznań Poetów”.

Przyjaźń, bliskość i wrażliwe języki (na przekór smutnym czasom) >>

Inteligentne i porywające wiersze >>

Jeden Poznań, dwa serduszka, ojojoj >>

D
Kontrast