PP 2019: Łukasz Kaźmierczak / Łucja Kuttig – laureat Konkursu im. Klemensa Janickiego

29 maja 2019

Jury konkursu im. Janickiego poszukiwało zestawu, który byłby nie tylko propozycją książki dopracowanej, lecz także takiej, która zmuszałaby jurorów i jurorki do rewizji własnych kategorii poetyckich. To wielka przyjemność i zaszczyt stwierdzić, że taką książkę znaleźliśmy – pisze Krzysztof Hoffmann, przewodniczący jury.

KRZYSZTOF HOFFMANN: Nagrodę główną Konkursu Poetyckiego im. Klemensa Janickiego otrzymał Łukasz Kaźmierczak / Łucja Kuttig (ŁK) za zestaw wierszy zatytułowany „Agresty”.

 

SENSACYJNIE

Gdyby jeden przymiotnik mógł oddać wrażenia towarzyszące lekturze nadesłanej przez ŁK propozycji książki (a nie może, ponieważ dobra literatura to zawsze więcej, niż możemy o niej powiedzieć), przymiotnikiem tym byłaby: „sensacyjna”.

Sensacyjne jest to, jak ŁK kontroluje przebieg materiału poetyckiego w obu skalach: lokalnej – jak przygotowuje tekstowe mikrozdarzenia, podbicia składni albo związków wyrazowych, jak zderza i wykoleja znaczenia; oraz globalnej – jak panuje nad kompozycją tomu, rozplanowuje delikatnie objawiające się rytmy i tematy, jak przeplata poetyckie gatunki i ich konwencje (obok siebie pojawiają się dialog i proza poetycka, liryczny wiersz i poetycki list).

W obszarze lokalnym sensacyjność oznacza sens-akcyjność, odsłaniającą się we frazach, do których się powraca, a być może po prostu nigdy od nich nie odchodzi: „Niechcąco kicham na kościół, wychodząc z łóżka przez drzwi”, „rodzice przyzwyczaili ją do co najwyżej molestowania, a policjant nie będzie robił za psychoanalityka, ani za człowieka”, „nadszedł czas suk czy też szkoły: okresu / sukiń sucz suczyc suczek suczysk i w końcu / nie wiem czyim psem / czyje to psy”.

Sensacyjność w obszarze globalnym przypomina o tym, że sensacja etymologicznie wywodzi się od „sensus” – tego, co dostarczają zmysły. Analizy na poziomie zmysłowym prowadzą do nieustannego przewijania się w tomie ŁK dwóch tematów. Jest to ciało (i płciowość nie tyle przez nie oznaczana, ile przez nie doświadczana) oraz język, który próbuje się jakoś umościć w tym, co odkryje ciało.

Jedną z próbek tych splotów jest tekst „spacery nosem po ścieżce”, w którym wpierw uderza feeria zapachów doświadczanych na niemal nieludzkim (bo zwierzęcym, bardziej pierwotnym) diapazonie wrażliwości: „w nowy dzień bez mszy świętej mój dawny / las podpleśniały skwaśniałą ściółką zawędzony / dymem z pobliskich domów”, a potem następuje kaskaderska lingwistyczna przewrotka: „jego włosy na brzuchu nazywam / ścieżką – od razu kojarzy ją z rozpinaniem pochylaniem / mojej głowy”. Trzeba raz jeszcze podkreślić, że jest to tylko próbka. Jedna z niezwykłej mnogości.

 

RYZYKOWNIE

Zyski poetyckie nie poddają się wycenie. Nie sposób zważyć wartości kruszcu zgromadzonego w wybranym banku lirycznym i stwierdzić, że perspektywy jego monetyzacji pozwalają właśnie tam poszukiwać najbardziej intratnej lokaty. Zachowując to wszystko w pamięci, należy podkreślić, że ŁK podejmuje dwa śmiałe ryzyka inwestycyjne.

Pierwszym z nich jest poszukiwanie nowych zasobów, niewyeksploatowanych pokładów języka. To dlatego w wierszach tych znajdziemy endometrium i trombocyty, aktynowce i manowce oraz hydrodrenaż mielinek neuronowych, mechanizm dyfuzyjny osmozy, różniczkowanie energii po czasie, chlorellę w tabletkach i układ somatyczny, do którego dochodzi jeszcze nerwowy współczulny, przywspółczulny, nieczulny, odczulny, oduczynny i oduczulny.

Drugie ryzyko wiąże się z grą o być może jeszcze większą stawkę. ŁK pokazuje, jak język, zwłaszcza język polski, nie radzi sobie ze spektrum płciowych modalności – nieustannie tylko je przykrawa do czegoś, co może jedynie wskazywać, ale nigdy nie będzie w stanie oznaczać.

Tak jest w humorystycznej miniaturze „anielizm”, którą przytaczam w całości: „A: jesteś les czy bi? / P: pan. / A: czyli trans? / P: nie, pani. / A: a ja a. / P: a zatem nie-bi? / A: tak, z nieba. / P: androgyne czy gyneandro? / A: po prostu anioł. / P: chyba upadły. / A: prędzej uniseks”.

Uruchomienie sztafażu wyobraźni religijnej nie jest u ŁK efekciarstwem, lecz próbą szturmu na język polski, który, nasycony pamięcią o katolicyzmie usypuje szańce ze spetryfikowanych klasyfikacji genderowych. To dlatego pojawiają się chwyty blasfemiczne („ojciec syn duch święty / orgie syf duch zmięty”), to dlatego retoryka religijna i gotowce katolicyzmu poddawane są krzyżowemu ogniu pytań poetyckich.

ŁK sugestywnie przekonuje, że nasza własna płciowość jest zawsze bardziej skomplikowana, niż jesteśmy w stanie to wyrazić, a zarazem zawsze więcej znaczy, niż zdążymy ją pomyśleć. I nie poradzą sobie z tym faktem żadne proste recepty językowe, choć wysiłek trzeba wciąż ponawiać – w wierszu „zesłanie ducha i przyrodzenie płci przez partogenezę” czytamy: „nowenna rozpoznaje siły reneumaltuzjańskie / w filologii epsilenowo-deltowej: że dla dowolnego / dodatniego epsilonu istnieje taka delta że dla / każdej płci im bliżej płci do zera tym mniejsza / funkcja płci tym granicznie tym właśnie…”.

 

REWIZYJNIE

Jury poszukiwało zestawu, który byłby nie tylko propozycją książki dopracowanej, domyślanej, operującej własnym idiomem, lecz także takiej, która zmuszałaby jego członków i członkinie do rewizji własnych kategorii poetyckich, klisz myślowych, wytrychów krytycznoliterackiej aksjologii. Jest wielką przyjemnością i zaszczytem móc stwierdzić, że taką książkę znaleźliśmy. Z przekonaniem, że ŁK z nawiązką wywiązuje się obietnicy składanej nadesłanym zestawem wierszy, w imieniu jury serdecznie gratuluję nagrody.

 

 

ŁUKASZ KAŹMIERCZAK / ŁUCJA KUTTIG 

 

czas do(sz)czekania justyna krawczyni

 

psów justyny krawiec wyczekuję latami

odpisuje że zagryzły zęby chłodem że

trzeba żyć suczo żeby przeżuć śrut że

nadszedł czas suk czy też szkoły: okresu

sukiń sucz suczyc suczek suczysk i w końcu

nie wiem czyim psem

czyje to psy

 

 

ŁUKASZ KAŹMIERCZAK / ŁUCJA KUTTIG – debiut prozami poetyckimi „Kokosty”, współudział w antologii „Wyjustowani”, autorstwo artykułów dla „Zadry”.

 

Nietrafiony prezent? >>

Upiory dwoistości >>

Na tropie języka >>

D
Kontrast