Spoilery apokalipsy

20 czerwca 2022

Maciej Jakubowiak, Ostatnich ludzie

Fot. M. Kaczyński ©CK ZAMEK

Koniec jest bliski. I jest na niego spory apetyt, jakbyśmy nie mogli się wprost doczekać. Ale to tylko wierzchnia skóra apokaliptycznej wyobraźni, którą, nie bez nuty czarnego humoru, analizuje Maciej Jakubowiak, autor „Ostatnich ludzi”, nominowany do Nagrody-Stypendium im. Stanisława Barańczaka.

Meteory, wirusy, bomby termojądrowe, szarańcza, zanik Golfsztromu, wyparowanie oceanów, bunt komputerów, inwazja obcych, bogowie zmieniający reguły gry. Pracowity przewodnik Macieja Jakubowiaka po wyobrażeniach o tym, jak świat może nas wykończyć i jakimi środkami możemy uczynić to sami, napisany został z dystansem cechującym ostatnich ludzi. Nic już nie można zrobić, nie warto się starać, nie czas na rozwiązania i prawienie morałów.

 

Wehikuł apokalipsy

Jeśli wyjąć przed nawias to, co z zasady niepojmowalne (czyli ujęcia: kosmologiczne i eschatologiczne), wszystko ma swój kres, toteż książka Jakubowiaka traktuje w zasadzie o wszystkim. Autor używa nośnika narracji o apokalipsie „jako ramy albo migotliwego punktu odniesienia do opowiedzenia o kulturze współczesnej” (wypowiedź z rozmowy opublikowanej w portalu czaskultury.pl, 10/2022). Koniec świata funkcjonuje w „Ostatnich ludziach” jako pojemna metafora.

Powieści takie jak: „The Last Man” Mary Shelley czy „Ostatni brzeg” Nevila Shutego pokazują na przykład, że apokalipsa jest świetnym wehikułem narracyjnym dla starego lęku przed wytracaniem się wartości („apokalipsa jest po prostu konserwatywna”, s. 24). Nie bez powodu w okresie rewolucji francuskiej myślenie o końcu świata stało się wręcz obsesyjne. „Myśli o rewolucji francuskiej…” Edmunda Burke’a, gdyby je przeczytać w kluczu zaproponowanym przez Jakubowiaka, okazałyby się gotowym scenariuszem na film postapo. Ponieważ „apokalipsa nie dogaduje się dobrze z demokracją” (s. 255), stanowi również świetne narzędzie zasłaniania, a zarazem odsłaniania pułapki, w jaką zapędziła nas rozproszona decyzyjność w obliczu kryzysu klimatycznego.

Nierealistyczne skondensowane obrazy gwałtownego krztuszenia się Ziemi metaforyzują niepokój przed zmierzchem demokracji, skryty pod płaszczykiem opowieści o końcu świata, jaki znamy.

 

Remake, sequel, reboot

Tym, co może najdotkliwiej doskwiera miliardom „ostatnich ludzi” posłusznie przeżuwającym nierównomiernie wydzielone przez kapitalizm porcje tej samej papki, jest jednak fala znużenia: wszystko zdaje się jednakowe. „Co robi ostatni człowiek na Ziemi? Ostatni człowiek się nudzi” (s. 252). Łatwa dostępność dóbr porzuconych przez tych, których już nie ma, zupełna jałowość dążenia do czegokolwiek, to tylko podostrzone przez apokalipsę symptomy kultury wyczerpania.

Że wszystko już było, wiadomo od dawna, bo było już wszystko. „Nostalgiczna edukacja późnego kapitalizmu” (remake, sequel, reboot, s. 238), antycypowana przez postmodernistów, znajduje autotematyczne spełnienie w „Stranger Things”. Analiza serialu stanowi dobry przykład nie zawsze dosłownego myślenia o kondycji ostatnich ludzi w książce Jakubowiaka.

Nie jest to wszakże opowieść o końcu wszystkiego: produkcja Netfliksa stanowi natomiast wyraz nostalgii za latami 80., w wersji utrwalonej przez Stevena Spielberga, ale również za mitologią „Star Wars”, która sama ożywiała starszą przyjemność powtórzenia, aluzyjnie nawiązując do przygód Bucka Rogersa.

Dodałbym, że powracająca fala nostalgii wyrzuca na brzeg jeszcze bardziej archaiczne, greckie opowieści o herosach i potworach (Lucas inspirował się wszakże lekturą „Bohatera o tysiącu twarzach” Campbella).

Sezon drugi „Stranger Things” – zauważa Jakubowiak – jest już głównie wyrazem tęsknoty za sezonem pierwszym. Pejzaż miasteczka po katastrofie stanowi więc obrazowy skrót logiki kultury wyczerpania. A skoro nic nowego nie da się powiedzieć, w pewnym sensie świat już się skończył – pozostają nam nostalgiczne dumania na jego ruinach.

 

Koniec końców: spoilery

Wywód poświęcony „Ostatniemu brzegowi” (2000), adaptacji postapokaliptycznej powieści Shutego, poprzedzony jest długim odautorskim ostrzeżeniem przed spoilerem, który odsłania punkt, w którym fabuły książki i filmu rozwidlają się. Gdyby jednak chcieć konsekwentnie unikać spoilerów, „Ostatnich ludzi” należałoby kartkować, ponieważ ich podstawowym trybem podawczym jest opowiadanie opowiedzianych wcześniej historii.

Jakubowiak komunikuje swoje ogromne oczytanie w literaturze końca za pomocą streszczeń lub podstylizowanych parafraz fabuł, przeplatając je własnymi szkicami do nienapisanej (jeszcze?) powieści utrzymanej w poetyce apokalipsy. Zabieg wydaje się świadomy: „Wolę dać się ponieść tym narracjom, niż porządkować je w strukturę” (czaskultury.pl).

W konsekwencji interpretacyjne ciśnienie książki bywa niewysokie, odpowiedzialność za formułowanie ocen i wyciąganie wniosków jest często po stronie czytelnika. Narrator „Ostatnich ludzi” nie sili się na naiwny interwencjonizm, nie irytuje się, nie szuka rozwiązań i nie poucza, żyje z końcem świata w związku mimetycznym.

Jakubowiak realizuje plan opowiadania niejako z wnętrza apokalipsy, która, zgodnie z etymologią, służy do „odsłaniania podszewki rzeczywistości” (s. 16). Dość nieskomplikowanej, jak się okazuje, bowiem pomimo bogactwa scenariuszy na kres wszystkiego, nawijamy w kółko tę samą historię, „opowieści o końcu to zwykle opowieści o tym, co dalej – o życiu” (s. 272).

Skoro całkowity koniec jest nie do opowiedzenia (bo i nie do pomyślenia), kultura powołała do życia ostatniego człowieka, kwant narracji, samozwrotny mechanizm opowiadania i słuchania. Z wysokości skały otoczonej wrzącą lawą ostatni człowiek wspomina, żałuje, rozpamiętuje, sądzi. Jego pojedynczość zdaje się znacząca, w istocie bowiem, jak sugeruje Jakubowiak, od urodzenia jesteśmy ostatnimi ludźmi, zmagającymi się z niezrozumiałym światem i perspektywą własnego kresu.

 

Akonto

„Może i do tego był mi potrzebny koniec świata: do rozmnożenia figur nieobecności” (czaskultury.pl) – przypuszcza Jakubowiak, zdradzając przy okazji, że ostatni, osobisty rozdział o umieraniu matki powstał jako pierwszy. Porozumiewawcze odsłonięcie warsztatu („apokalypsis oznacza objawienie, a nawet: obnażenie, ściągnięcie zasłony, szaty, rozebranie”, s. 16), doskonale uzasadnia celowo „parataktyczną” kompozycję książki.

Nostalgiczna wędrówka przez gąszcz wymyślonych końców świata, z których każdy stanowi repetycję poprzedniego, posiada funkcję terapeutyczną. Zawłaszczenie apokalipsy przez współczesną kulturę popularną dowodzi, że świetnie wpisuje się ona w „kulturę analgetyków” (jak cywilizację uśmierzania bólu określił Leszek Kołakowski).

Przynajmniej od XIX wieku, czasów narodzin komparatystyki, wiemy, że wszystkie mitologiczne opowieści o początku są do siebie podobne. Dla „obecności mitu” w kulturze wyczerpania, nie mniej ważna, a może ważniejsza, jest uniwersalna opowieść o kresie wszystkiego. To sprytne oszustwo wobec czasu. Wymyślanie apokalipsy pozwala nam pobrać zaliczkę na poczet końca świata, o którego nadejście możemy jednak być spokojni.

WOJCIECH HAMERSKI

 Maciej Jakubowiak, „Ostatni ludzie. Wymyślanie końca świata”, Wydawnictwo Czarne 2021

 

WOJCIECH HAMERSKI –literaturoznawca, pracuje w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Autor książek „Ironie romantyczne” (2018) oraz „Romantyczna troposfera powieści. Interpretacje prozy Kraszewskiego, Sztyrmera i Korzeniowskiego” (2010), publikował m.in. w „Pamiętniku Literackim”, „Tekstach Drugich”, „Poznańskich Studiach Polonistycznych. Serii Literackiej”, „Wieku XIX”, „Przeglądzie Humanistycznym”. Współredagował tomy zbiorowe, m.in. „Siła komentarza. Romantyzmy literaturoznawców” (2010), „Romantyzm w lustrze postmodernizmu (i odwrotnie)” (2014), „Romantyk jako czytelnik” (2020). Redaktor „Czasu Kultury”. Współautor antologii literackiej „Co piłka robi z człowiekiem? Młodość, futbol i literatura” (2012).

—–
Fotografia: nominowana książka sfotografowane na nieostrym, rozmytym tle.

Nietrafiony prezent? >>

Upiory dwoistości >>

Na tropie języka >>

D
Kontrast