Przymierzalnia tożsamości – „Fanfik” Natalii Osińskiej

30 marca 2017

Fanfik - Justyna Zimna Natalio Osińska ZamekCzyta,pl

Spotkanie z Natalią Osińską, prowadzenie: Justyna Zimna, Centrum Kultury ZAMEK, Księgarnia Bookowski, 24.03.2017. Fot. M. Krześlak-Kandziora

„Fanfika” Natalii Osińskiej czyta się z dwóch powodów: po pierwsze dlatego, że jest świetną powieścią dla młodzieży. Po drugie dlatego, że się go rozpaczliwie potrzebuje.

I DLA RODZICÓW, I NASTOLATKÓW

Z perspektywy rodzica to książka nie tyle pokazująca, jak wygląda życie rodzica nastolatka, ile pozwalająca wejść w skórę tego dziwnego, wymykającego się dziecka – dowiedzieć się, jak to jest być dorastającym dzieckiem, co ono myśli, robi, dokąd chodzi, kiedy nie ma go w domu, co robi zamknięte w pokoju, jak i o czym rozmawia, co myśli podczas własnej niepowstrzymanej metamorfozy, jak się z nią czuje, na ile jest podczas tej metamorfozy sprawcze. Pozwala wmontować się we współczesne sieciowe, niedopasowane dziecko. To literacki symulator nastoletnich lotów dla rodziców – nie znam wartościowszej książki o takiej przemianie.

A z perspektywy nastolatka?

Magia i męka dorastania w coraz mniej rozpoznawanym lustrzanym odbiciu. Oficjalnie zatem informuję: „Fanfik” działa. Mówię jako mocno przeterminowana nastolatka.

 

ZAPRAWA PRZED DOROSŁOŚCIĄ?

Czytałam „Fanfika”, kiedy dopiero się pisał. I to było wspaniałe doświadczenie, ponieważ po zakończeniu każdego fragmentu bardzo chciałam dowiedzieć się, co będzie dalej. Natychmiast. Czytałam kolejne rozdziały o najdziwniejszych porach dnia i nocy, po odebraniu elektronicznej racji żywnościowej. Świat powieściowy wirował mi przed oczami. W moim wieku to powinno być zabronione, ale przepadłam bez reszty.

Co ciekawe, „Fanfik” włączył we mnie dawno nieużywane synapsy. Błyskawicznie zaangażowałam się emocjonalnie w historię nastoletniego dziecka, które na drodze do samopoznania przeżywa załamania i olśnienia, musi podejmować trudne decyzje.

Ja również byłam mocno odklejonym od rzeczywistości dzieckiem. Hodowałam się sama, za pomocą ogromnej ilości książek, miałam na półkach metry młodzieżówek, zachłannie czytałam Ożogowską, Boglar, Siesicką, Snopkiewiczową, Musierowicz, z których później gładko przeskoczyłam w Bułhakowa, Vonneguta i Kunderę. W każde wakacje wracałam do swojej starej półki jako seryjna, nałogowa czytelniczka powieści dla dziewcząt, czyli silnie stereotypizowanej odmiany powieści rozwojowej. Na podstawie pilnie zapamiętywanych powieściowych fabuł montowałam w sobie postawę wobec świata milczących, niezrozumiałych, groźnych dorosłych, trenowałam fabularnie kontakty między rówieśnikami, odbywałam erotyczne loty próbne w wątłych scenach pocałunków, na które czekało się dwieście stron bez żadnej świadomości, co mogłoby wydarzyć się dalej. Literatura była jak sucha zaprawa przed dorosłością.

Dlaczego o tym piszę? Z prostej przyczyny: „Fanfik” okazał się pierwszą po wielu latach powieścią dla młodzieży, którą przeczytałam z solidnym stadem motyli w brzuchu. Nieco wcześniej mocno przeżyłam „Kasieńkę”, ale już zupełnie nie obeszło mnie kilka nagradzanych książek podobnej kategorii wiekowej, między innymi „5 sekund do Io”, a pozostałych wręcz nie byłam w stanie nawet zacząć, tak strasznie niewiarygodnym językiem były napisane. Tymczasem „Fanfik” brawurowo angażuje czytelnika fabularnie, emocjonalnie, literacko i językowo już od pierwszego zdania:

„Tosia wymiotowała w szkolnej toalecie”.

Gryzłam palce do łokci po pierwszym rozdziale, mogło wydarzyć się naprawdę wszystko, książka nie szła w żadną znaną mi stronę, przeczuwałam, że zastawi na mnie jakąś pułapkę. Chciałam tylko wiedzieć, co się stanie z tą kilkunastoletnią smarkulą, która zjadła za dużo antydepresantów, dokąd pójdzie i skąd właściwie się tam wzięła.

 

STRATEGIE WYPARCIA

Natalia Osińska zbudowała zalążek błyskawicznie rozwijającej się historii, obiecała pościg za przyczyną i skutkiem, co będzie dalej, co takiego zdarzyło się wcześniej i dlaczego. Nie ma sprawniejszego zabiegu niż to pierwsze rozdanie, czytelnik biegnie tam, gdzie prowadzi go kłębek, gorączkowo prując nitkę ze sweterka tego, co musiało poprzedzić wszystko inne, piękna ustawka, zwłaszcza że myśmy wszyscy biegli ze słaniającym się na nogach nastolatkiem do lustra, które omijała wzrokiem, razem z nią nie wiedzieliśmy wszystkiego.

Dorastanie okazało się być jak rozległa niewiedza, zapomnienie najwcześniejszej przeszłości. W „Fanfiku” nastoletniość to nie jest gładkie wynurzanie się z piany dzieciństwa i niezakłócony ruch w stronę niewiadomej przyszłości, ale brak wiedzy o czymkolwiek.

Powieść Natalii Osińskiej wrzuca nas w sam środek szkolnych wojen i trików, w rankingi popularności i uwagi, w watahy o ustalonej pozycji, w zarysowaną high schoolową konturówką stadność. Obserwujemy akceptację i techniki wykluczeń, deklamacje, apele i uroczystości szkolne, całą tę recytowaną wersję oficjalną, noszony na polecenie władz mundurek, garnitur zachowań kontra indywidualność, a dokładniej proces indywidualizowania się w zderzeniu z grupą i normą. Są przypadkowe alianse i koalicje, brawura, popisywanie się i swoboda przekonań, liderzy, wreszcie – siła płynąca z życia w zgodzie ze sobą.

Zachowanie jest tutaj papierkiem lakmusowym, wartościowym symptomem do wykrywania własnych sądów, nie wydarza się po prostu i wymaga czujnej autoanalizy. Przygnębienie, osłabienie okazują się efektem różnorakich strategii wypierania się siebie. Normalność i dojrzałość (które na początku wydają się pozornie czymś, co można osiągnąć dopiero w wyniku spożycia różowych tabletek na uspokojenie), nie istnieją, pojawia się wyłącznie chaos. A cena kompromisu zawieranego ze światem, okazuje się zbyt wysoka, ponieważ bez elementarnej prawdy o sobie samym nie wystarcza siły na życie.

 

REMONT W KOSTIUMIE

Zarówno dojrzewanie, jak i dorosłość są tutaj diagnozowane jako mocno kostiumowe. Zamiast zachowania dorosłych obserwujemy raczej ich osobnicze metody zarządzania – zakupami, kryzysami, rodziną, pracą, sytuacją, rozmową, remontem. Widać ogromną przepaść między wyrażaniem (Tośkowych emocji) a zarządzaniem wyrażaniem (ciotka Idalia, ojciec).

Ciotka Idalia jest Idealią. Wrażliwość literacka Natalii Osińskiej zbudowała w jej osobie postać bardzo charakterystyczną, aby następnie zręcznie użyć jej do delikatnych psychologicznych twistów. Bardzo podoba mi się ta strzelanka wyrazistymi postaciami, bo znakomicie oddaje z jednej strony nastoletni zespół silnych przekonań (gdzie świat obsadzony jest aktorami o przerysowanych cechach i sądach), a z drugiej służy znakomitemu wkładaniu patyków w fabularne szprychy, aby zatrzymać (bądź odwrócić) konwencjonalnie skalibrowany typ ludzki. To paradoksalnie zbliża dorosłość do niestabilności dojrzewania. Fabuła powieści podmywa umowne fundamenty, na jakich zbudowana jest trwała relacja rodzinna, odsłania wiązania i ukryte intencje, a jeśli trzeba, zrywa je w wyniku życiowego twista i wymusza przebudowę.

„Fanfik” pokazuje czas dojrzewania jako remont rodziny, niemożliwość pozostania na starych warunkach. Przetrwają ci, którzy choćby w drodze szantażu i wymuszeń staną do renegocjowania układu, zrobią miejsce dla dziwnego obcego, jaki pojawia się zamiast rozpoznawanego latami dziecka.

Dlatego olbrzymią siłą „Fanfika” jest historia nietypowej postaci, która poprzez bardzo specyficzną, queerową strukturę tożsamości, jako nieoczywisty przykład nabiera mocy, by reprezentować całość procesu dojrzewania.

 

KTO JEST KIM?

„Fanfik” zaburza horyzont oczekiwań czytelnika, który spodziewa się konwencjonalnych problemów z nastolatkami i ich mniej lub bardziej surowymi czy komicznymi członkami rodziny. Tymczasem zostaje postawiony w obliczu totalnie zdumiewającej metamorfozy, z którą podobnie jak bohaterowie musi sobie jakoś poradzić, chociaż NIE UMIE. Nikt nie umie. Nie ma tu prostych lekarstw do zaaplikowania – nowa jest relacja, nowa musi być umowa rodzinna, nowa staje się tożsamość, wszystko trzeba robić niezdarnie, własnymi rękami, ostrożnie, w lęku przed nieznanym. Ten okres dojrzewania i tyleż nieubłagana, co naturalna przemiana znanego w obcego, to nieporównywalna z niczym innym cezura w życiu rodziny (doktorze Strange, proszę, nie rośnijmy już więcej). Co można zrobić? Można być jedynie osobą towarzyszącą, zarówno sobie, jak i dojrzewającemu dziecku.

Na marginesie: błędnik emocjonalny leciutko oszalał mi w trakcie lektury podczas scen z wiszącym w powietrzu niewinnym erotyzmem. Osińska wytwarza zdaniami bardzo porządną elektryczność. Z dużym rozmarzeniem dałam zastawiać na siebie samą te pułapki z ekscytacji i porcji bliskości, w której nic wielkiego się nie wydarzyło, bo zwyczajnie ktoś znalazł się dużo bliżej kogoś innego niż dotąd.

Ta część historii w „Fanfiku” jest wyjątkowo ładna i ebonitowa, pozwala się tak naelektryzować, że aż lgną do niej wszelkie skrawki uwagi. I to jest również mistrzowsko rozegrany wątek, bo tracimy w nim całkowicie wszelką orientację, również – kulturową orientację seksualną, która w powieści dla młodzieży zostaje niniejszym wysadzona w powietrze, bo nie wiemy nic, ani my, ani bohaterowie, z którymi idziemy ramię w ramię w tej historii – nie mamy pojęcia jakie, czyje kulturowo uczucia czujemy. Dziewczyny? Chłopaka? Kto jest kim? Który rekwizyt, w jaki wyposażony zostaje płeć kulturowa, służyć miałby do wykrywania, kto we mnie naprawdę czuje? Osińska zdejmuje z bohaterów tylko wierzchnie okrycie z oczywistości, pod spodem którego jest domniemane, orbitujące ku drugiemu ciało. Co się z nim dzieje? Doświadcza bliskości. Jako kto? Jako ten, który czuje, patrzy i jest na odległość ręki. Niesłychany, mocny zabieg.

 

 

MIMIKRA

W powieści edukacyjnej, rozwojowej, nie da się pozostać w punkcie wyjścia. Przebyta droga i jej skutek są przymusowe, rozwój jest niepowstrzymany, można odmówić, stłumić, można chronić przed katalizatorami w rodzaju grup rówieśniczych i dostępu do sieci, ale bezskutecznie. W „Fanfiku” zmiana jest paradoksalna, trzaska w zderzeniu naturalność i konwencjonalność płci, a jej rekwizyty, emblematy, w połączeniu z procesem, w którym płeć wynika ze świadomie podejmowanej i wprowadzanej w życie decyzji jej posiadacza, powoduje jej rozmigotanie, dwuznaczność i przerysowane zabiegi wokół wydobywania jednocześnie istniejących w istocie ludzkiej obu możliwości.

Transmisja płci kulturowej jest rozchwiana, inaczej kalibrowana jest w rodzinie, szkole, mieście, kraju. Regulatory natężenia i dobór rekwizytów jako wzmacniaczy podlegają naciskom i wyborom, mogą decydować o powodzeniach i porażkach, narażać na niebezpieczeństwo, budować popularność lub wpędzać w depresję.

Płeć kulturowa jest nie tylko kostiumem dla jednostki, ale jest jednocześnie bardzo relatywna, zależy od kontekstu i jest uruchamiana przez inne kostiumy. „Fanfik” pozwala przyjrzeć się, na jakie okazje można ją włożyć. I ile jest w tym suwerennej decyzji nosiciela atrybutów płci i sygnałów przynależności do którejś z grup specyficznie płeć realizujących?

Dorastanie okazuje się w ogromnej mierze mimikrą, poddawaniem się najłatwiejszej wersji wydarzeń, podszywaniem pod najwygodniejszą wersję siebie. Dotarcie do samego siebie niestety oznacza wyjście ze strefy komfortu, trzeba stać się widzialnym, zakłócić pozytywny odbiór. Bardzo ciekawie zrobione w powieści Osińskiej jest porzucanie kobiecości na rzecz atrybutów chłopackości, ćwiczeń na masę i skórzanej kurtki. Zakłócona emisja dojrzewającej kobiecości. Odrzucony rekwizyt, strumień utożsamień, przygody i wiertarka w ręku, sukienka poplamiona i pokryta kurzem, próbki kosmetyków, nienaganny manicure, ostre picie, pub i pierwszy kac gigant, zupełnie nowe horyzonty.

 

DOJRZEWANIE TO WALKA

Brak w „Fanfiku” uzgodnionych oczekiwań wobec dziecka. Dziwna jest rola nastolatka. Centralna, ale jednocześnie niesamodzielna. W tym sensie „Fanfik” to presje, czy raczej (im)presje dojrzewania.

Kierunek metamorfoz w „Fanfiku” nie jest obojętny. Męskość i kobiecość są stereotypowo traktowane jako zestawy do tras o różnym stopniu trudności. Dlatego „Fanfik” wydobywa ich mechanizm, w którym są raczej potencjometrami aniżeli gotową rolą.

Wzmocnienie pewnych kulturowych sposobów operowania w świecie i pomiędzy ludźmi to rodzaj sekrecji, wydzielania, układ współczulny. Koszt to rozwinięcie w sobie jednego i wygaszanie drugiego, decyzja, który z nich w środku jest obcy.

Pozbycie się z siebie kobiety wydaje się gestem przemiany w tego silniejszego i znacznie lepszego: nawet koleżanki proszą Tośka, żeby poszedł coś załatwić w szkole, bo ich, dziewczyn, nikt nie słucha, odrzucona przez Tośka kobiecość rezonuje wśród rówieśniczek jako odrzucenie słabości. Szkoła jest ciekawą arenę igrzysk, na której równie mocną bronią jest hejt, jak i naiwna gorliwość. Dojrzewanie to serie walk o siebie.

Gorące pragnienie uznania, triumf kompetencji, własnej wyjątkowości, urody, mocy, sprawstwa i samodzielności. To znakomicie pracuje w fabule „Fanfika”. Jak u Ożogowskiej – zamiana ról płciowych pozwala na pomysłowe reformowanie wypożyczonej roli, zaszczepienie w niej nieprzewidzianych cech i rekwizytów pochodzących od płci przeciwnej. Ta mieszanka wzbudza nabożne zdumienie, migotliwość płci, zakłopotanie tamujące łatwą identyfikację, to doświadczenia spoza płci jako performatywu języka „to dziewczyna”, „to chłopak”. W „Fanfiku” inspekcja wykrywa obecność zmieszanych ze sobą cech kulturowych. Ale tym zaczniemy się bardziej przejmować, jak Tosiek znajdzie się jeszcze bliżej płci. Tylko której?

Arcyciekawie będzie przeczytać kolejny tom tej historii, świeżo zapowiadany „Slash” Osińskiej. Czy będzie to kontynuacja losów Tośka i Leona? To się jeszcze okaże, ale w kątach „Fanfika” leży mnóstwo zręcznie powysuwanych nitek do kolejnych kłębków.

 

JUSTYNA ZIMNA

„Fanfik”, Natalia Osińska, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2016.

NATALIA OSIŃSKA – absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Osiem lat przy taśmie w korporacji. Jedno oko w książkach, drugie w internecie. Wydała powieść pt. „Fanfik”. Aktualnie pracuje nad sequelem o tytule „Slash”. Czyta fanfiki wyłącznie w celach researchowych.

JUSTYNA ZIMNA – redaktorka „Czasu Kultury”, literaturoznawczyni i krytyczka literacka. Zajmuje się literaturą XX i XXI wieku, technikami konstruowania postaci literackich i kulturą popularną. Profilerka kulturowa specjalizująca się we włamaniach do konwencji i metafor. Czyta – rabunkowo. Żeby zderzyć się z cudzą myślą. I jednocześnie ratunkowo, w ramach zwięzłej emigracji wewnętrznej. Wieczory dużo tysięcy znaków stąd, nawyk turystyczny z peerelowskiego dzieciństwa. Prowadzi blog literacki dziennikfrazeologiczny.blogspot.com.

 

Nietrafiony prezent? >>

Upiory dwoistości >>

Na tropie języka >>

D
Kontrast