Szkic do „Końca lata”

20 października 2020

Fot. M. Kaczyński ©CK ZAMEK

„Koniec lata” Joanny Żabnickiej, tomik wierszy nominowany do Nagrody – Stypendium im. Stanisława Barańczaka, to książka objętościowo niewielka. Raptem 25 wierszy. I trzeba przyznać, że – nawet jak na standardy poetyckie – to rzecz skromna. Jednak skromność czy dyskretność nie równa się tu konwencjonalności.

 

   ***

Choć Joanna Żabnicka zaczyna swoją drugą książkę poetycką kadrem z upalnego dnia, to czytelnicy i czytelniczki nie znajdą w niej przesadnego ciepła. Za to sporo tu wiatru, deszczu, mgły – słowem: zawieruchy. Koniec lata nie jest momentem przyjemnej kontemplacji, ale czasem, w którym migawka oka chłodno kadruje obraz. Są tu zwierzęta (bocian, kot, salamandra, okonie, gołębie), a także i ludzie, ale rzadko portretowani, a jeśli już, to bezimienni, jak gdyby wyciągnięci z tłumu.

Książkę rozpoczyna jeszcze „upalny” wiersz „Ściana”, a kończy „Dom na końcu lata” (z którego autorka zaczerpnęła tytuł tomiku). Wszystko zatem rozgrywa się więc między ścianą a domem, „którego nie było”. Pierwszy z tych tekstów przypomina zdjęcie z letniej przechadzki (od czego jest literatura, jeśli nie od tego, by utrwalać takie chwile?).

 

Ściana

Upał, ale zbierają się chmury. Wykusz

kamienicy, ozór firany ciążący ku ziemi.

Pewnego dnia pszczoły miały opuścić ule

i nie wrócić nigdy. Nie było widać, że odchodzą.

Kurz leży na zewnątrz szyby. Wydaje się nietykalny.

 

Niebo pochmurnieje w gorący dzień, firana przypomina język zwierzęcia. Czy zaraz coś się wydarzy? A może już się wydarzyło? Sytuacja w tym wierszu wydaje się „na moment przed”. Przed deszczem – to chyba jasne. A może też przed jakimś odkryciem? Niepokojąco brzmią zarówno „ozór firany”, jak i nietykalny kurz. Czy chodzi o to, że tylko kurz ma zagwarantowane prawo przetrwania – ową nietykalność? A więc żeby mieć prawo do bycia chronionym, należałoby się znaleźć na zewnątrz szyby…

Pewnie czytam ten wiersz wbrew intencjom autorki, ale przypuszczam, że nie ma w nim miejsca dla ludzi; to świat opuszczony, zatrzymany, złapany na niebyciu, imitujący życie. W tym sensie wiersz otwierający książkę mógłby ustawiać odbiór całości – wówczas drugi tom poetycki Żabnickiej moglibyśmy czytać jako opowieść o końcu jakiegoś świata.

(Na marginesie: to, co na powierzchni tych wierszy, często jest mniej zajmujące od tego, co skromnie ukryte).

 

   ***

W czym przejawiałaby się przywołana wyżej skromność?

Po pierwsze, „Koniec lata” Joanny Żabnickiej składa się – właściwie w całości – z tekstów, jeśli wolno tak powiedzieć, nieprzymilnych, niezalotnych, powściągliwych emocjonalnie. Nie uwodzi się tu czytelnika, nie epatuje uczuciowością, jakąś – dajmy na to – żarliwością „ja”. W tym sensie są to wiersze bez „wzburzenia”, a wręcz: „nieafekciarskie” (pisane bez afektu). Co nie znaczy, że są one pozbawione doznań, wrażeń – to wszystko w nich jest, tylko głębiej, jak gdyby autorce bardziej zależało na tym, żebyśmy sami decydowali, co chcemy z tej poezji wydobyć (czy wyczytać) niż na tym, co w nich jest „podane”.

Po drugie, brak zarozumiałości – na pozór być może brzmi to dość dziwnie. Ale po wielokrotnej lekturze „Końca lata” Żabnickiej (tak, ten tomik trzeba czytać wiele razy) nie opuszcza myśl, że w te wiersze wpisane są dystans i wycofanie, a przede wszystkim – niewygórowane mniemanie o sobie; bez podkreślania nadmiernych zasług i zalet, które od czasu do czasu przypisuje się najmłodszej i młodej poezji.

Po trzecie, to teksty pisane „z umiarem” – operujące prostym językiem, w większości pozbawione ornamentyki, namiętnych ozdób, świadomie rezygnujące z wymyślnych metafor. To wszystko powoduje, że mamy do czynienia z wierszami bliskimi językowi codzienności. Wciąż jednak jest to głos poetycki.

Po czwarte, niewielkie rozmiary tomu – zaledwie 25 w większości krótkich wierszy. I trzeba to mocno podkreślić: skromność czy dyskretność tej książki nie oznacza „zgodności” – ascetyczność nie równa się konwencjonalności, tekst niewyszukany to nie to samo co wiersz bez treści; tom nieobfity nie oznacza tu – nieokazały.

***

Joanna Żabnicka w książce „Koniec lata” prezentuje wiersze nieśmiałe i nieonieśmielające jednocześnie; skupione i nieskupiające się przesadnie na sobie; zajmujące i niezajęte sobą; uważne i nieprzejęte zbytnio wagą obrazu; zwrócone ku życiu i nieodmawiające mu prawa do śmierci; mocne i delikatniejące; czujne i nieczułostkowe; wrażliwe i nieprzewrażliwione; zręczne i poręczone – jak sądzę – doświadczeniem.

 

   ***

W rozmowie z Krzysztofem Hoffmannem Joanna Żabnicka wskazała na ważnych dla niej autorów – to Andrzej Niewiadomski i Justyna Bargielska. U pierwszego ceni technikę operowania wersem, u drugiej – dowcip, śmiech. W kontekście „Końca lata” warto by jeszcze wspomnieć o trzech tropach literackich: Krystyna Miłobędzka (np. w wierszu „I po krzyku”), Stanisław Barańczak (wiersz „Ze zmęczenia domokrążcy”), Stanisław Grochowiak („Dom na końcu lata”).

Nie sądzę, żeby wymienieni wyżej autorzy byli najistotniejsi dla Żabnickiej, twierdzę jedynie, że jej wiersze otwierają się na powiązania niespodziewane, a nawet trochę niezależne od intencji autorki. Czy to przypadek, że książka „Koniec lata” Joanny Żabnickiej ukazała się w 50. rocznicę wydania „Nie było lata” Grochowiaka? Pewnie tak. Co więcej, może nawet obie te książki mają niewiele ze sobą wspólnego. Miło jednak pomyśleć, że literatura ma swój plan i swój niezbadany porządek. Który biegnie czasem obok zamysłów poetek i poetów, ale za to w kontakcie z czytelniczkami i czytelnikami. Czytajmy zatem wiersze. Żeby zdążyć pójść na spacer.

KAROL FRANCUZIK


***

Wiersze Joanny Żabnickiej z „Końca lata”

 

Nie zdążyliśmy pójść na spacer

Tyle nas ominęło. Teraz ty

mów do mnie, a ja będę umierać.

 

 

Świty i szurania

Kiedy słońce wschodzi, nikt nie spodziewa się

jego wodowania.

 

Zimno idzie od metalowej wody.

Na posiniałym skwerze dziewczynki robią

gwiazdy i łamią im ramiona. Wiatr przynosi szczęk

zębów zamarzających w nim ludzi. Słońce

już płynie po nich. Zrobiło się

ciemniej – tego jednego nie udało nam się zepsuć.

 

 

Dom na końcu lata

Mówię do ciebie o domu, którego nie było, a którego

dotąd nie potrafiłam opuścić.

Wsporniki gołębi na dachach, poziomice

światła oparte o rynny kamienic.

Twoje milczenie było skonstruowane:

nie wiesz, że jest twoje.

 

Jesień wiesza się na drzewach

i buja tak długo, aż gałąź pokona

trzask mrozu. Czy teraz coś znaczy, że nie było lata?

 

Joanna Żabnicka, „Koniec lata”, WBPiCAK, Poznań 2019

 

JOANNA ŻABNICKA (ur. 1989) – poetka, opublikowała tomik „Ogrodnicy z Marly” nominowany do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius w kategorii debiutu. Laureatka Medalu Młodej Sztuki i Stypendium Artystycznego Miasta Poznania dla młodych twórców, dzięki któremu ukazała się jej druga książka „Koniec lata”. Nie ma szczęścia w grach losowych, lubi gotować, ostatnio żywo interesuje się uprawą roślin na balkonie.

KAROL FRANCUZIK (1977) – krytyk literacki, redaktor książek, autor szkiców o współczesnej literaturze. Współpracownik festiwali literackich – Poznań Poetów, Festiwal Fabuły w Centrum Kultury ZAMEK. Od września 2020 sekretarz Poznańskiej Nagrody Literackiej.

Notatki przy okazji „Pod wezwaniem” Urszuli Honek >>

Jacek Podsiadło: Włos Bregueta >>

Nietrafiony prezent? >>

D
Kontrast