Festiwal Fabuły: „Zawsze był obok, a jakoś go nie ma”

18 czerwca 2018

Ewa Winnicka

od lewej: Cezary Łazarewicz, Ewa Winnicka, Marian Sworzeń. Fot. M. Kaczyński ©CKZAMEK

Od jednego wątku do drugiego, przez ślady, ubranka, detale i rozmowy. Jak przekazać znaną historię małego Szymona z Będzina, który na ponad dwa lata traci swoją tożsamość, nie popadając przy tym w banał i tanią sensację? Jak uchwycić emocje towarzyszące gorączkowym poszukiwaniom? Odpowiedź nasuwa się sama – poprzez fabułę, jak w reportażu „Był sobie chłopczyk” Ewy Winnickiej.

„Co roku ofiarą przemocy i zaniedbań ze strony opiekunów pada prawie piętnaście tysięcy dzieci. Kilkadziesiąt z nich traci życie”. Wśród nich –­ ten jeden. Szymon z Będzina, wcześniej nazywany Jasiem albo Marcinem. W 2010 roku jego sprawą żyła cała Polska – wiele osób przyłączyło się do poszukiwań zaginionego chłopca. Śledztwo, które prowadziły policja i prokuratura, miało na celu nie tylko wskazanie winnych tej tragedii. Chodziło o coś poważniejszego – ustalenie tożsamości chłopca: jak miał na imię, skąd pochodził i dlaczego rodzina go nie szuka. Te pytania jedynie potęgują wątpliwości. Znaków zapytania jest więcej niż odpowiedzi. Brakuje pewnych informacji, a jeżeli pojawiają się już jakieś tropy, to ich weryfikacja wymaga ogromnych pokładów czasu i energii. Jak wtedy, gdy trzeba sprawdzać zapisy z monitoringu, a także gdy trzeba dotrzeć do danych ponad dziewięciuset nieszczepionych chłopców.

Ale policjanci nie ustępują; część z nich, bo sami są ojcami małych dzieci, podwaja swoje wysiłki. Sprawa staje się priorytetowa również dla aspiranta Jacka Hutyry, jednej z ważniejszych postaci reportażu, który oświadcza, że nie odejdzie na emeryturę, póki nie rozwiąże tej sprawy. Chwilę później do śledztwa przyłącza się komenda wojewódzka z Katowic. O wydarzeniach na zaczynają opowiadać media, które w rozlicznych programach interwencyjnych przepytują po kolei policjantów, pracowników MOPS-u i mieszkańców Cieszyna (z którego to miał pochodzić chłopiec). I za plecami tych wszystkich osób pojawia się reporterka Ewa Winnicka, bacznie nasłuchująca, uważnie obserwująca. Bo czy da się opowiedzieć o całej akcji poszukiwawczej tylko za pomocą policyjnych akt? Historia nabiera przecież wyrazistości, gdy Winnicka z przytłaczającą dokładnością opisuje drogę ubranek – od producenta przez sklepy i bazary – która może pomóc w ustaleniu tożsamości dziecka.

Ewa Winnicka, Był sobie chłopczyk

Zasługą Winnickiej jest to, że do relacji ze śledztwa (jakże interesującej i absorbującej!) wplata dodatkowo trzy istotne wątki – katastrofę smoleńską, śmierć małej Madzi z Sosnowca (niedaleko Będzina) oraz sprawę siostry Bernadetty z Zabrza, opiekunki z ośrodka wychowawczego sióstr boromeuszek, w którym na porządku dziennym były tortury i przemoc. To trzy momenty, kiedy reportażystka postanawia odwrócić na chwilę swoją uwagę od tematu głównego. Uzyskuje w ten sposób panoramę zachowań społecznych. Autorka zdaje się mówić, że o historii Polski można opowiadać przez wydarzenia traumatyczne – prowadzić spójną opowieść od zdziwienia poprzez frustrację aż po złość Polaków, w ten sposób „czytając” niejako społeczeństwo. Nie tylko obserwować tragedie, zwyrodnienia i bestialskie zachowania rodziców czy opiekunów wobec dzieci, ale przyjrzeć się także reakcji tłumu na szokujące wydarzenia.

Jeszcze co najmniej jedna rzecz warta jest nadmienienia. Mam tu na myśli kompozycję książki i grę perspektyw, na którą owa kompozycja pozwala. Relacja składa się bowiem z trzech wyraźnych części. Pierwszą jest śledztwo widziane oczami policjantów (przeczesywanie terenu, poszukiwanie jakichkolwiek tropów), którzy pomimo szerokiego wachlarza możliwości zdają się bezradni i muszą liczyć na przypadek. Druga część to próba przybliżenia niesamowicie skomplikowanych losów rodziców małego Szymona, a także sytuacji rodzinnej chłopca i jego dwóch sióstr. Reportaż kończy opowieść o Będzinie – jego trudnej przeszłości i tego, jaki mogła mieć wpływ na mentalność mieszkańców, a pośrednio na bieg wydarzeń.

Na możliwie szerokie i wierne odtworzenie sprawy pozwala też zmienność punktów widzenia. Zaczyna się od obserwacji czynionych w środowisku policyjnym – pierwszego szoku, który dotyka zarówno doświadczonych pracowników, jak i tych nowo zatrudnionych. Później pojawiają się rejestry i bazy danych, na podstawie których trzeba odbyć setki wizyt kontrolnych. W tle, co jakiś czas, pojawia się nadzieja, że być może tym razem ktoś zgłosi się po dziecko.

Sytuacja wygląda zupełnie inaczej z perspektywy rodziców Szymona. Oni nie mieli łatwego dzieciństwa, sami też nie potrafią zapewnić dzieciom miłości oraz bezpieczeństwa. Oprócz biedy pojawiają się przemoc słowna i fizyczna. Frustrację i bezsilność opiekunów potęguje dodatkowo zły stan zdrowia chłopca.

Centralnym i zarazem najbardziej fascynującym punktem książki Winnickiej jest rozegranie sytuacji między policjantami a rodzicami Szymka. Chodzi tu o moment, w którym reporterka opisuje zatrzymanie Beaty i Jarka z ich punktu widzenia oraz z perspektywy policjantów. Pokazując różne ujęcia, autorka uzyskuje wstrząsający efekt – sytuacja mówi za siebie, a komentarz autorki ogranicza się do wyboru języka.

Ewa Winnicka wycofuje się w cień, choć sugestywnie podrzuca nam wątki, tworząc z nich opowieść. Chociaż o śmierci dziecka, pamięci i przywracaniu tożsamości trudno mówić, nie popadając w patos, to jednak autorce udaje się wyjść poza retorykę sensacji.

W ten sposób ujawnia się ostatnia dająca o sobie znać specyfika literatury, o której chciałem napisać. Literatura jest narzędziem komunikacji społecznej, które uczestniczy w procesie dystrybucji pamięci – poprzez wprowadzenie spójnej opowieści przywraca imię zapomnianym, podejmuje porzucone wątki i sytuacje, na nowo przygląda się sprawie. Nie przychodzi mi do głowy lepsze zakończenie niż to, na które zdecydowała się w swojej książce Winnicka: „Napisałam ją dla Szymona R., który był. I dla innych”. Bo w gruncie rzeczy to reportaż o tym, jak się dzisiaj w Polsce „nie jest”.

 

DOMINIK LISIECKI

Ewa Winnicka, „Był sobie chłopczyk”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017

Festiwal Fabuły 2018: REPORTAŻ HISTORYCZNY Goście: EWA WINNICKA, CEZARY ŁAZAREWICZ, MARIAN SWORZEŃ, prowadzenie: Bartłomiej Krupa, Centrum Kultury ZAMEK, Sala Wielka, 23.05.2018, g. 19

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

     

czytaj także: program Festiwalu Fabuły 2018

czytaj także: Festiwal Fabuły: Co teraz będzie? (Ewa Winnicka i Cezary Łazarewicz „1968. Czasy nadchodzą nowe”)

PP 2019: Organizm sztuki >>

PP 2019: Wartości środkowe albo o poszukiwaniu ob(e)c(n)ości >>

Nietrafiony prezent? >>

D
Kontrast