Kąpiel w gorącej nafcie albo mitologie pana Podedwornego

19 maja 2022

Rzeszot Bartosza Sadulskiego

Rzeszotami nazywano w dziewiętnastym wieku tereny – podziurawione gęsto niczym sito – przez stojące obok siebie szyby naftowe. Te przepastne otwory są dobrą metaforą dla stworzonej przez Bartosza Sadulskiego biografii Podedwornego, rozpiętej między bezsilnym wobec pustych pseudoarchiwów niedopowiedzeniem a mnogością zmyśleń i mistyfikacji.

Nieznane jest pochodzenie, rodzina, majątek, wiek, a nawet imię pana Podedwornego („wyszedł z ziemi i do niej będzie zawsze powracał”), wiadomo natomiast, że „parł przez życie z werwą i rozmachem”, widział je „przez pryzmat przyszłych kronikarzy i poetów, którymi ciągle się otaczał”, a wszystko, co tyczy się jego przygód, „jest prawdą i zarazem nią nie jest”. Obdarzony był niezwykłym talentem do znajdowania się wszędzie tam, gdzie w burzliwych latach dziewiętnastego wieku działo się w Europie coś spektakularnego. Bywalec emigracyjnych salonów, uczestnik większości narodowych powstań, przyjaciel Słowackiego i Mickiewicza, uczestnik pogrzebu Napoleona, epistolarny kochanek, filantrop, (anty)bohater wielkiego pożaru w Krakowie oraz przyszły galicyjski magnat naftowy – Podedworny był niczym perpetuum mobile, przeczące prawom fizyki ucieleśnienie romantycznych fantazmatów.

 

Oryginał i kopia

Bartosz Sadulski z rozmachem nakreślił opowieść, w której nie wiadomo, czy to historia jest osnową, a fikcja wątkiem, czy może jest dokładnie odwrotnie. Czytelnik zostaje zaproszony do gry, w której stawką nie jest obsesyjny fact-checking (choć i to wykonalne, konia z rzędem temu, kto przy lekturze nie sprawdzał, kiedy płonął Kraków lub jak brzmi Annen-Polka Johanna Straussa syna), ale to, czy podda się zwodniczemu urokowi nowych mitologii, dowolnie przez autora konstruowanych i dekonstruowanych. Termin budzi rozmaite skojarzenia, od etnoreligijnych, przez strukturalne, po archetypiczne i psychologiczne, ale mam przekonanie, że w każdym z nich będzie cząstka prawdy o dziejach Podedwornego. Postać wykreowana przez Sadulskiego łączy w sobie cechy modelowych bohaterów literackich z okresu zaborów. Jest i Konradem, i Wokulskim, powstańcem i potentatem, romantykiem, pozytywistą i anarchistą, bawidamkiem i straceńczym zamachowcem. Mickiewiczowi wprawdzie daleko do Stańczyka z „Wesela”, ale Podedworny był prenumeratorem krakowskiego „Czasu”, a od wieszcza dostał ozdobną szpileczkę, której funkcję symboliczną można przyrównać do kaduceusza.

Jednocześnie budowane są podwaliny nowego mitu, galicyjskiego naftowego Eldorado, którego współtwórcą (z Ignacym Łukasiewiczem) oraz pierwszym beneficjentem miał być właśnie Podedworny. Mitów założycielskich polskiego dziewiętnastowiecznego kapitalizmu nigdy dość, zwłaszcza rodem z Galicji, zwykle sprowadzanej stereotypowo do nędzy i głodu, z drugiej zaś strony do pischingera i portretów Franciszka Józefa. Tu Sadulski osiągnął konsensus będący pastiszem antycznego eposu – wysławił mężnego protoplastę „skałolejowego” przemysłu, przeraził wizerunkiem bosych i niedojadających dzieci oraz wzruszył rentami i emeryturami prekursorsko wprowadzonymi w przedsiębiorstwie Łukasiewicza. Choć w „Rzeszocie” wykorzystane są uświęcone literacką tradycją wątki, to nie ma w nim nudnego epigoństwa – dopisuje się natomiast do współczesnych dyskusji w kręgu historii ludowej (pańszczyzna, rabacja, wyzysk), efektów drapieżnego kapitalizmu, spadku po mesjanistcznej ideologii, a także społecznej widzialności kobiet.

 

Tętno konfabulacji

Efekt mitologicznego tygla został osiągnięty dzięki korelacji treści i formy, zgrabnie dobierającej i mieszającej gatunki, konwencje i język utworu. Gawęda łączy się tu z sagą, rymowana jednoaktówka współgra z powieścią łotrzykowską. Ostatnia z wymienionych może najmocniej odciska się w rysach „Rzeszotu”, rysach wykrzywionych w groteskowym uśmiechu, filuternym grymasie i puszczonym oku. Satyryczne brzmienie obecne jest także w samym rytmie zdań, niestroniących od archaizmów, inwersji i rymów („Mówią też, że na galicyjskie drogi wkroczył od zachodu, tak pewnie, jakby szedł po swoje, albo że przyjechał własnym taborem, własnym pociągiem, po własnoręcznie położonych torach”).

Nie oszczędza Sadulski czytelnika, rzadko zwalnia w fabularnej galopadzie, narzucone tempo i szyk zdań nie pozwalają się zatrzymać i zaczerpnąć oddechu, bo razem z Podedwornym zmuszeni jesteśmy do nieustannego wirowania po scenie. Jest zaledwie kilka partii, które to umożliwiają, kiedy zmienia się narrator w narratorkę, a trzecia osoba ustępuje monologowi pierwszoosobowemu. To właśnie chłopskiej córce jako jedynej została nadana narracyjna podmiotowość. Główny bohater wypowiada na ponad dwustu stronach powieści zaledwie kilka zdań, od wspaniale powszednich konstatacji jak „Zimno” do tajemniczej zapowiedzi kierowanej do cesarza: „Najjaśniejszy Panie, to ja”.

 

 

Maski

Z tą frazą związana jest jeszcze jedna charakterystyczna cecha powieści, czyli wszechobecna intertekstualność, nasycenie kryptocytatami. Jest to także kolejny element mistyfikacji, którą można by opatrzeć książkę niczym etykietą. Podczas lektury towarzyszyło mi wrażenie, że autor pysznie bawił się podczas pracy, kamuflując niezliczone aluzje, przepisując motywy i postacie, półsłówkami sygnalizując nawiązanie czy trawestując całe fragmenty. Zdaje się to być kolejny element gry z czytelnikiem wciągniętym w proceder poszukiwania ukrytych skarbów niczym kolejny bohater „Rzeszotu”. Wskazówek niekiedy brak, trafiają się pułapki, innymi razy tropy są widoczne, a w pojedynczych przypadkach zdarza się wyraźne wskazanie. Nie mogłam się oprzeć, kiedy w przypisie kończącym opis przygotowań Podedwornego do przyjazdu do wiedeńskiego Hofburgu, by popełnić tam bluźniercze (przynajmniej dla galicyjskich mitów) ojcobójstwo na niebieskookim cesarsko-królewskim majestacie, znalazło się odesłanie do „Marszu Radetzky’ego” Josepha Rotha. Znalazłam odpowiedni ustęp – starosta Franciszek baron von Trotta und Sipolje jedzie do Schönbrunnu, powtarzając „Najjaśniejszy Panie, proszę o łaskę dla mojego syna”. Dobrotliwy władca od ręki załatwia jego sprawę. Podedworny po wręczeniu medalu strzela z colta do cesarza. Co łączy tych dwóch bohaterów – wygaszonego urzędnika z galicyjskim awanturnikiem? Nie wiem. Ale to pewnie niejeden ślepy zaułek, w jaki przewrotnie trafia się razem z Podedwornym i jego szpileczką od Mickiewicza.

AGNIESZKA ZAWISZA

 

Bartosz Sadulski, „Rzeszot”, Wydawnictwo Książkowe Klimaty, 2021

AGNIESZKA ZAWISZA – studentka sztuki pisania w Instytucie Filologii Polskiej UAM.

FESTIWAL FABUŁY 2022: DEBIUT W PROZIE. Spotkanie z Urszulą Honek – „Białe noce”/ Elżbietą Łapczyńską – „Bestiariusz nowohucki”/ Łukaszem Barysem – „Kości, które nosisz w kieszeni”/ Bartoszem Sadulskim – „Rzeszot”, 
prowadzenie: Krzysztof Hoffmann, 26 maja 2022 o g. 17, Sala Wielka CK ZAMEK

Program FESTIWALU FABUŁY 2022

Nietrafiony prezent? >>

Upiory dwoistości >>

Na tropie języka >>

D
Kontrast