Las to za mało!

11 czerwca 2019

Fot. M. Kaczyński ©CK ZAMEK

„Las to za mało!” – wołają autorki i autorzy tekstów składających się na tom „O jeden las za daleko. Demokracja, kapitalizm i nieposłuszeństwo ekologiczne w Polsce”.

Okrzyk ten oznacza, że niewystarczające jest myślenie o lesie jako „tylko” o lesie (zwykłej przestrzeni, zbiorze drzew etc.) – skupia on bowiem w sobie konteksty dużo szersze: tradycje i demony historii, codzienne praktyki i kłopoty teraźniejszości, lęki i nadzieje przyszłości.

Ten sam wniosek podpowiadają konflikty o las – z będącym inspiracją dla powstania książki konfliktem o Puszczę Białowieską na czele. Każdy z dotychczasowych sporów dotyczył przecież relacji łączących ludzi z naturą, ludzi z ludźmi, społeczeństwa z władzą. Splotów racji podpowiadanych przez dyskursy prawa, nauki, kultury, ekonomii, obyczaju. Taką wieloraką, złożoną perspektywę usiłują uchwycić pomieszczone w książce teksty.

I. UMIERA, ŻYJE, GADA. LAS JAKO WSPÓLNOTA I SYSTEM KOMUNIKACJI

Inicjalne „umieranie” ma charakter dwojaki: jedno jest związane z naturalnym cyklem życia, drugie – z wycinaniem drzew, trzebieniem lasów, przyspieszaniem śmierci. Przeciwstawiając sobie dwa rodzaje umierania, autorzy wyraźnie bronią pierwszego z nich. Mówią: chrońmy las, aby mógł umierać wedle własnego rytmu. To oswojenie ze śmiercią wynika stąd, że umieranie lasu jest warunkiem jego życia.

„W Puszczy śmierć nie przeraża”, pisze Adam Wajrak i dodaje: „[…] na ciałach przodków pojawiają się ich następcy. Świerki uwielbiają wyrastać na cielskach poprzedników, graby i lipy obok nich. I tak Puszcza umiera i znów się odradza”.

Krystalizująca się w przyspieszonym tempie bioświadomość polega jednak na tym, że ujmuje ona las jako warunek życia w ogóle. Choć najsilniejsze przeczenie, jakim posługują się autorzy, brzmi: „Las to nie wielki magazyn drewna”, to najważniejsze jest dopowiedzenie tej negacji: niezależnie od sposobu definiowania lasu autorzy dobitnie podkreślają, że dalsze życie ludzi jest zależne od lasów. Zmniejszanie ich powierzchni powoduje, że woda szybciej paruje z gleby i zbiorników wodnych, a gazy zanieczyszczające atmosferę utrzymują się w niej dłużej. W rezultacie życie na planecie jest coraz bardziej spocone – jeszcze oddychamy, ale do płuc dociera zbyt mało tlenu. Potrzebne byłoby obniżenie temperatury środowiska, ale do tego niezbędne jest oczyszczenie atmosfery z nadmiaru CO2.

Przydałby się las, ale jest go coraz mniej. Jak pisze Przemysław Degórski: „Po nadejściu antropocenu i zmiany nośnika rozwoju cywilizacyjnego na surowce kopalniane i energię atomową, wpływ lasu na zmieniający się globalny klimat uległ radykalnej zmianie. Przestał być on bowiem siłą napędzającą atmosferyczne przeobrażenia, a stał się dla nich potencjalną zaporą”. Jeśli zapora będzie dziurawa, niekorzystne zmiany przebiegać będą w coraz szybszym tempie, aż podusimy się na planecie pełnej drzew, lecz pozbawionej lasów.

Czym zatem jest las, jeśli nie sumą drzew, magazynem drewna, zbiorem przyszłych mebli i książek? „Skomplikowany organizm”, „miasto”, „wspólnota”, „społeczeństwo”, „samowystarczalny system” – to umowne, metaforyczne, przybliżone określenia pojawiające się w tekstach autorów części pierwszej. Wszystkie wyrażają wspólną treść, która mówi, że las jest autonomicznym życiem, któremu najbardziej zagraża człowiek. Samoistna wartość jest tu zatem słabsza i zależna od człowieka, choć zarazem – jako warunek dalszego życia planety – silniejsza i determinująca.

Problem polega na tym, że szczególną pozycję słabego siłacza las może potwierdzić wyłącznie w długim czasie, którego on i my już prawie nie mamy. W tej sytuacji siła przysługująca człowiekowi powinna zostać obrócona na rzecz ochrony lasów. W imię czego?

Dariusz Gzyra pisze: „Mam poczucie, że las trzeba chronić ze względu na jego użyteczność dla odczuwających zwierząt, które spędzają w nim życie, uznając go za swoje miejsce. Dla tych, którzy nie mogąc być gdzie indziej, są tam u siebie. Poszerzam więc – dotychczasowo podejrzane – pojęcie walorów użytkowych lasu o pozaludzką perspektywę i to mi daje wystarczającą podstawę jego ochrony”. To subtelne wyznanie rozumieć można tak, że winni jesteśmy ochronę lasowi, ponieważ żyje on dla innych. Nie dla innych ludzi, lecz wszystkich istot, które go zamieszkują.

Ujmując rzecz radykalniej: powinniśmy chronić las tak, aby mógł on umierać wedle własnego rytmu. Postawę człowieka wobec lasu – a szerzej wobec natury – winna określać maksyma: „Żyj i pozwól umrzeć”. W tym kontekście chronić las to właśnie zwrócić mu prawo do samodzielnego umierania.

Natura to najszerszy z możliwych zewnętrznych kontekstów życia i zarazem najbardziej wewnętrzna jego treść. Nigdy nie przestanie być problemem i nigdy nie przestanie wywoływać konfliktów. Najwyraźniej dochodzą one do głosu w zróżnicowanych formach zaangażowania i postulatach dotyczących ochrony. Obu tych spraw dotyczy część II.

II.W IMIENIU PUSZCZY: POLITYKI OCHRONY I FORMY ZAANGAŻOWANIA

Mówić „w imieniu Puszczy”, aby przyznać jej należną ochronę, nie oznacza ani „w pełni reprezentować Puszczę”, ani „wiedzieć, jaki jest jej właściwy stan”.

Pierwsze sugerowałoby, że może istnieć określona i predestynowana przez naturę grupa osób, która posiada wyłączne prawo do wypowiadania się w sprawie lasu. Drugie kierowałoby nas do myślenia o tym, że istnieje jakiś należyty stan natury, który przyroda powinna osiągnąć.

Tymczasem kiedy zaakceptujemy prawo umieralności lasu, musimy jednocześnie zaakceptować, że przyroda – jak pisze Kazimierz Rykowski – nie jest systemem teleologicznym, więc nie dąży do żadnego stanu, który byłby pożądany lub niepożądany, właściwy lub niewłaściwy. Dlatego retoryka „choroby”, „zdrowia”, czy „uszkodzenia” lasu – o ile ich sprawcami nie jest człowiek – należy do słownika, który mierzy nie tyle kondycję natury, ile jej wartość ekonomiczną: las jest zdrowy, jeśli jest produktywny.

Tym, co łączy autorów w części II, jest przekonanie, że do ochrony należy podejść odwrotnie: poszerzając grono osób decydujących (a raczej – negocjujących) o wiedzy i praktykach wobec Puszczy, jednocześnie dopuszczając do głosu inne wartości niż te związane z produktywnością.

Dlatego spór o ochronę lasu nie toczy się jedynie na gruncie konkretnych ustaw i paragrafów, ale także na polu zmiennych koncepcji natury oraz rozumienia tego, co dla natury jest katastrofą. Temu poświęcone są teksty Agaty A. Konczal i Justyny Tabaszewskiej.

Jeśli bowiem – jak pisze Konczal – za katastrofę dla lasu uznamy katastrofę naturalną (huragan, powódź, burzę, kornika), wówczas natura okaże się bytem chaotycznym i irracjonalnym, dlatego wymagać będzie ochrony w postaci racjonalnej wycinki lub „sadzenia drzew pod sznurek”. Jeśli katastrofa ma jednak przede wszystkim pochodzenie antropogeniczne (awarie fabryk, toksyny, ścieki, ale i sadzenie drzew „pod sznurek”), ochrona natury wymagać będzie niwelowania negatywnego wpływu człowieka.

W ten sposób zderzają się ze sobą dwie koncepcje ochrony przyrody, o których pisze Tabaszewska: ochrony aktywnej i ochrony biernej. Różni je zasadnicza sprzeczność w pojmowaniu roli i skali ingerencji człowieka w naturę. Ci, którzy chcieliby prowadzić ochronę czynną, uważają, że natura nie poradzi sobie bez udziału człowieka, ponieważ człowiek na tyle przekształcił środowisko, że jego wycofanie się uniemożliwiłoby zachowanie jakiegokolwiek stanu równowagi. A w innym – choć sprzężonym – wariancie, uznają, że natura bywa szkodliwa sama dla siebie, dlatego człowiek powinien panować nad jej stanem zdrowia.

Ci, którzy postulują ochronę bierną, uznają, że przyroda nie powinna być chroniona przez człowieka, lecz przed człowiekiem. Każda ingerencja prowadzi bowiem do uruchomienia błędnej spirali: kolejne ochronne ingerencje okazują się odpowiedzią na wcześniejsze działania (eksploatacyjne lub ochronne), które – w przeciwieństwie do aktualnych – zdążyły już ujawnić, że były błędne. Różnica nie dotyczy zatem obecności lub nieobecności człowieka w środowisku, a spór nie odnosi się do „naturalności” lub „nienaturalności” konkretnych praktyk. Konflikt powstaje na przecięciu wizji tego, na ile, jak i z jaką mocą człowiek powinien działać w środowisku.

Przesunięcie akcentu – z „jak powinna wyglądać natura” na „jak powinien zachować się człowiek” – oznacza, że w dotychczasowej wiedzy o lesie tkwiła luka. Polegała na tym, że wiedza budowana była na podstawie lasu postrzeganego jako zasób. Autorzy części II inaczej postrzegają reprezentację.

Mówić „w imieniu Puszczy” oznacza tutaj „zwrócić się w stronę wielości”: zróżnicowanych koncepcji lasu, pomysłów na jego ochronę, odmienności funkcji przypisywanych lasom, rozmaitości aktorów społecznych uczestniczących w debacie na temat lasu.

W tej perspektywie dyskusja o ochronie przyrody staje się więc dyskusją o społecznych czy kulturowych praktykach, a więc rozmaitych „politykach” i „formach” działania. I właśnie dlatego dyskusja musi być demokratyczną przestrzenią negocjacji, w których – obok leśników czy biologów – udział wezmą lokalni mieszkańcy, turyści, ekolodzy, socjologowie, aktywiści, pisarze, pisarze aktywiści (opisani w artykule Katarzyny Trusewicz), antropologowie etc. Tylko w ten sposób ochrona lasu przestanie być ochroną wyłącznie zasobu – choć od negocjacji zależy, czego ochroną dopiero będzie.

Społeczne praktyki i obyczaje dotyczące przyrody nie są jednak zawieszone w próżni. W dużym stopniu formowane są bowiem przez kulturę. Właśnie tym zagadnieniom – a więc reprezentacjom kulturowym – poświęcona jest część III.

 

III. W IMIENIU PUSZCZY: REPREZENTACJE KULTUROWE

Tekstom w części III towarzyszy przekonanie, że las jest dla kultury przestrzenią kluczową i odwrotnie – skupienie się na reprezentacjach kulturowych może okazać się kluczowe dla wymyślenia innych sposobów koegzystencji z lasem. Należy zatem, jak pisze Waldemar Kuligowski, „na poważnie zająć się lekcjami puszczy, które są ćwiczeniami z moralności, wrażliwości i wyobraźni, wykraczającymi poza horyzont takich doraźnych bytów, jak interes narodowy czy nawet polskość”. Z konieczności uproszczoną panoramę wizerunków, na jakich odbywać się mogą ćwiczenia, wyznaczają dwa bieguny reprezentacji: lasu jako przestrzeni absolutnie zwyczajnej i lasu jako przestrzeni zupełnie nadzwyczajnej.

Z jednej strony las wydaje się czymś zwykłym, a w zasadzie – przezroczystym. To opisy ścierania się z morskimi żywiołami, podbijania górskich szczytów, przedzierania się przez egzotyczne dżungle czy penetrowania oceanów rozbudzały wyobraźnię pisarzy, malarzy czy reżyserów. Przerażenie łączyło się z fascynacją, dając efekt wzniosłości; to tam – na górskich szczytach i w morskich odmętach – odkrywało się prawdę o prawach ludzkich, ziemskich, boskich. Na tym tle las pozostawał niejako na uboczu – bliski, codzienny, możliwy do skutecznego ujarzmienia, ale i skłonny do łagodnej współpracy.

Taki – literacki, malarski, filmowy – obraz lasu nie jest przypadkowy. Stanowi raczej rezultat tego, jak las wrósł w to, co nazywamy kulturą. Był bowiem źródłem pokarmu, stanowił budulec dla domów i materiał do wytwarzania narzędzi, przedmiotów czy ubrań. Do jego wartości pragmatycznych szybko przeniknęły także wartości symboliczne, począwszy od funkcji egzystencjalnych (np. miejsce odosobnienia), skończywszy na funkcjach sakralnych (np. święte gaje).

Las wreszcie, jak pisze Anna Barcz, zrósł się z kwestiami społecznymi i historycznymi – „na puszczy opierało się państwo Chrobrego. Leśne ostępy były terenem walk powstańczych i partyzanckich. […] W tym kontekście, począwszy od średniowiecza, można mówić o obejmowaniu pojęciem narodu – czy wyróżnianiu w polskości odrębnej składowej – tożsamości nie tylko ludzi, ale i tworów przyrody ożywionej i nieożywionej”. Las wymagał zatem ochrony, a zarazem dawał schronienie, był miejscem eksploatacji, ale i troski, bywał ofiarą, jak i bezcennym świadkiem historii. Dlatego przezroczystość nie oznacza statusu gorszego, lecz odwrotnie – oznacza las na tyle wrośnięty w historię człowieka, że dla niego samego niezbędny.

Z drugiej strony puszcza stanowi przestrzeń archetypiczną, jest niejako treścią „wypartą” europejskiej kultury. Określa ją – pisze Tomasz Samojlik – „wspóln[a] wielu kulturom wizj[a] zaczarowanego lasu, pełnego dziwnych miejsc i stworów, zamieszkałego przez tajemnicze postaci”. To właśnie tu dochodzi do spotkania zwyczajności z siłami nadnaturalnymi, a uładzony kulturowo świat rozsypuje się pod naporem zepchniętych w stronę lasu popędów, instynktów, pierwotności, chaosu i grozy.

Od szekspirowskich dramatów przez mickiewiczowskie ballady po współczesne horrory: w każdym z tych tekstów kultury las nie jest dogodnym miejscem, by człowiek mógł dotrzeć do tego, co chciałby odkryć, staje się zaś miejscem dla tego, co człowiek odkryć się lęka. Zarazem jednak puszcza stanowi przestrzeń, w której mogą odwrócić się wszystkie reguły rządzące ciasną klatką społecznych (nie zawsze jasnych i nie zawsze sprawiedliwych) reguł – to w niej schronienie znajdzie dobry złoczyńca (Robin Hood), to w niej spokój odnajdzie zakazana miłość (Tristan i Izolda). W tej wersji zatem las okazuje się nie tyle koniecznym warunkiem kultury, ile warunkiem tego, by z wzorcami kulturowymi można było dyskutować.

Oba warianty reprezentacji lasu łączy jeden element: w obu człowiek okazuje się istotą nieautonomiczną i relacyjną. Jest nieautonomiczny, bo jego historia zawsze spleciona była z przyrodą, i jest nieautonomiczny, bo w kulturze i w człowieku zawsze tkwił niepokojący (więc często wyparty) naddatek.

Właśnie dlatego doświadczenie lasu – jak pisze o tym Tadeusz Sławek – jest wejściem na grunt niepewności: począwszy od zwątpienia we własny status ontologiczny, skończywszy na pękaniu politycznych i społecznych sposobach urządzania rzeczywistości: „tym, co zmusza władzę do niechętnej i niechcianej autorefleksji, korygując w ten sposób jej praktyki, jest las, w którym władza jest nieokreślona, a jej reguły całkowicie odmienne od stołecznych”.

Gdy znika las, demokratyczne korekty działania władzy zaczynają ulegać erozji, a w ich miejsce pojawiają się inne siły. Temu poświęcone są dwie kolejne część książki.

 

IV & V. LAS ORAZ INNE MNIEJSZOŚCI I INNE TOWARY

Dwie ostatnie części przez pryzmat lasu i Puszczy opowiadają o przemianach polskiej demokracji i globalnego kapitalizmu. Obie opowieści – pierwsza to historia ostatniego trzydziestolecia; druga jest historią długiego trwania – są ze sobą splecione.

Dla kapitalizmu las to jednak tylko „wielki magazyn drewna”. Jason W. Moore i Raj Patel, diagnozując, że dla kapitalizmu przyroda liczy się jedynie jako zasób i produkt, opisują podstawowy w owym systemie proces wytwarzania taniej natury oraz innych „taniości”: pieniądza, pracy, troski, żywności, energii i życia.

Nadawanie wartości w sensie zysku dokonuje się poprzez pozbawianie wartości innego rodzaju, samoistnej i niewymiernej – jak pisze Andrzej W. Nowak: „Las, aby zostać wycięty, musi przestać być cenny, wartościowy i stać się dostępny dla zawłaszczenia w celu wygenerowania zysku. […] Taniość przyrody ma dwa wymiary – ekonomiczny i aksjologiczny”.

W tym celu kapitalizm uczynił użytek z podpowiadanego przez tradycję, filozofię i ówczesną naukę rozróżnienia na „społeczeństwo” i „naturę”, przekształcając owo rozróżnienie w niepodważalną zasadę organizacyjną. Wprawione w ruch maszyny pojęciowe pozwoliły zapanować nad definicjami, co legitymizowało wszelkie działania kapitalizmu.

Ową dynamikę kapitalizmu Edwin Bendyk przenosi na kondycję lasów w ostatnim trzydziestoleciu. Po roku 1989 zaczął się rozwijać w Polsce dyskurs o lesie, którego podstawą stało się definiowanie wartości. Dla rodzącego się polskiego kapitalizmu las stanowił doskonałe zaplecze – dawał zasoby pod rozwijający się przemysł: zapewniał pracę licznej grupie obywateli i generował sporą część PKB.

Dynamika gospodarcza III RP powoduje, że obecnie maleje znaczenie rolnictwa, a rośnie znaczenie lasu jako źródła wartości społecznych, wynikających z roli lasu w podtrzymywaniu życia w sposób bezpośredni (funkcja egzystencjalna) i pośredni (funkcja rekreacyjno-użytkowa). Na tym jednak przemiana rodzimego kapitalizmu się nie kończy: aktualna władza przesuwa polską gospodarkę w kierunku systemu społeczno-politycznego opartego na kontrolowanych lokalnie tanich zasobach: natury i pracy. W takim układzie Puszcza jest potrzebna jako tanie środowisko, a nie jako wartość samoistna.

Aby ów proces kontrolować, władza musi powtórzyć gest wczesnego globalnego kapitalizmu: zapanować nad definicjami, czyniąc użytek z rozróżnień i podziałów dostarczanych przez tradycję (co analizują Joanna B. Bednarek i Dawid Gostyński) i wytwarzanych na drodze reinterpretowania prawa (co opisuje Przemysław Czapliński). Im bardziej władza rozmyje naturę, odchodząc od definicji esencjonalnej, tym bardziej potrzebowała będzie ona regulacji prawnej, by zyskać określoność. Z tego względu prawicowa władza esencjonalną naturę uznaje jako zagrożenia dla suwerenności.

W tekście „Co łączy macicę z Puszczą Białowieską” Czapliński analizuje, jak rząd w dzisiejszej Polsce testuje metody osiągania suwerenności, wykorzystując do tego naturę (Puszcza Białowieska) oraz kobietę (polityka antyaborcyjna): „Usytuowanie «kobiety» i «natury» na pozycji «wewnętrznego obcego» oznacza, że suweren w dzisiejszej Polsce jest rodzaju «męskiego» i «człowieczego». Wciąga on do swojego obozu tych, którzy uważają, że prawa mężczyzny są ważniejsze od praw kobiety, a prawa człowieka powinny dominować nad prawami natury”.

Kolonizacja kobiety i natury nie stanowi wynalazku XXI czy XX wieku – cechowała kulturę europejską od początku i wzmacniana była wraz z intensyfikowaniem się nowoczesnego kapitalizmu (o czym piszą Moore i Patel). Jak sugeruje jednak Bendyk, manifestowane ostentacyjnie w ostatnich latach przez polityków podporządkowywanie natury i kobiet jest symptomem kryzysu – to „przedagonalna konsolidacja systemu opartego na zasadzie dominacji”. Drugim symptomem owej agonii jest kryzys ekologiczny, który uniemożliwia ignorowanie w życiu codziennym globalnych zmian klimatycznych.

Kryzys ekologiczny jest więc ściśle powiązany z ustrojem. Aby powstrzymać dewastację natury, trzeba zmienić demokrację. Aby zmienić demokrację, trzeba wpuścić reprezentantów natury do parlamentu.

 

PRZEMYSŁAW CZAPLIŃSKI
JOANNA B. BEDNAREK
DAWID GOSTYŃSKI

 

 

„O jeden las za daleko. Demokracja, kapitalizm i nieposłuszeństwo ekologiczne w Polsce”, red. Przemysław Czapliński, Joanna B. Bednarek, Dawid Gostyński, Książka i Prasa 2019

„LAS TO ZA MAŁO! NIEPOSŁUSZEŃSTWO EKOLOGICZNE”. Goście: Anna Firgolska, Maciej Gdula, Diana Lelonek, prowadzenie:  Joanna Bednarek, Centrum Kultury ZAMEK, Sala Kinowa, 15.06.2019, g. 14

Nietrafiony prezent? >>

Upiory dwoistości >>

Na tropie języka >>

D
Kontrast