Starać się bardziej

22 maja 2022

Douglas Stuart, Shuggie Bain, tł. Krzysztof Cieślik, Wydawnictwo Poznańskie, 2021

„Shuggie Bain” to powieść panoptykalna, misternie utkana sieć zamkniętych obrazków, scen z życia rodzinnego – i pijackiego. Choć alkohol nierozerwalnie splata się z tłem, Douglas Stuart daruje czytelnikom werystycznych opisów libacji, prezentując dopiero ich efekty – skutki wpływu na rodzinę oraz każdego z jej członków osobno. Z prostotą i szczerością prezentuje konsekwencje uzależnienia widzianego oczyma dziecka. Przy pomocy minimalnych środków – dyscypliny obrazowania i ekonomicznej ekspresji – w powieści udaje się zawrzeć maksymalny ładunek emocjonalny.

Sceny rodzinne

Debiutancka powieść Douglasa Stuarta „Shuggie Bain” mogłaby być pozornie prostą fabularnie historią. Ot, opowieść o chłopcu i jego rodzinie, szare i brudne realia robotniczego Glasgow lat 80. Perspektywy jednak co rusz się zmieniają, uzupełniają wzajemnie i tworzą wielogłosową sagę. Stuart nie upiększa dorastania ani dojrzewania, dziecięcych beztroski i perypetii. Przeciwnie, osią historii ustanawia chorobę alkoholową matki głównego bohatera. To ona splata całość galerii portretów postaci, to ona piętnuje ich życiorysy. Autor kreuje wielogłosową strukturę, snuje opowieść ze wspomnień, opisów codzienności, pijackiego bełkotu, niewypowiedzianego żalu i lęku.

Czytelnik wrzucony bezlitośnie w centrum akcji stopniowo poznaje bohaterów, powoli odczytuje niepokojące sygnały, zauważa dysfunkcje, rozszyfrowuje hierarchie i zależności w rodzinie Campbellów i Bainów. Stuart w genialny sposób nakreśla świat przedstawiony i tło wydarzeń, kreując sceny tak gęste od rekwizytów, że aż namacalne i rzeczywiste. Miniatury składające się na powieść rozpisane zostają po mistrzowsku. W pamięci zapada jedno z kobiecych spotkań, w trakcie lektury nieomal czuć papierosowy dym, zapach lakieru do włosów i potu, słychać trzeszczenie materiału mierzonych staników, szelest kart. Kobiety pokasłują, wydają z siebie fuknięcia i szczerzą się w reakcji na rubaszne dowcipy. Z równą mocą przedstawiony zostaje opis libacji Agnes z sąsiadką Jinty i młodym Lambym. W powietrzu unosi się zapach piwa i wymiocin, gra głośna muzyka, ciała przewalają się bez rytmu, niemalże bezwiednie, a w tle złośliwym, pijackim rechotem zanosi się jedna z kobiet.

Stuart z pietyzmem oddaje szczegóły scenerii i portrety bohaterów. Z opisów robotniczej architektury, taniego wyposażenia wnętrz i pożądanych artykułów z katalogu buduje klasowy sztafaż. Postaci są zdesperowane, zdegenerowane i pozbawione jakiejkolwiek nadziei tak samo jak Glasgow po reformach Margaret Thatcher. Bezrobotni górnicy gnieżdżą się wraz z rodzinami na oddalonych od centrum osiedlach, w domach, z których ścian odchodzi tynk i farba, a na ogródkach rosną jedynie chwasty. Miasto jest zawsze pełne kurzu, kopalnianego pyłu i błota. Na tle szarości wybija się Agnes, dumna i elegancka, nienagannie umalowana i wystrojona. Zaraz za nią uwagę przykuwa Shuggie, oddany matce, skupiony tylko na jej potrzebach, nieprzystający do rówieśników, wyśmiewany, poniżany, wykorzystywany.

 

Głupia miłość i skutki nadużycia

Uwikłany w symbiotyczną relację duet matki z synem jest niewątpliwie tragiczny. Shuggie cierpliwie i pokornie znosi histerie i ataki furii, biadolenie, groźby i nieskuteczne próby samobójcze Agnes. Jako jedyny pozostaje z nią wytrwale do samego końca. Chce udowodnić swą wierność. Spokojna i pozbawiona skrajnych emocji narracja Shuggiego poddaje się przed językiem jego ciała, fizjologia zdradza o wiele więcej, niż chłopiec chciałby i może wyrazić. Stuart zarysowuje delikatne zgrzyty pomiędzy potrzebą złudnych obietnic, pragnieniem trwania z matką sam na sam w bezczasie, z wiecznym wstydem, niepewnością, a niepokojem o samego siebie. Wprost wskazuje na traumę molestowania i sygnalizuje świadomość własnej inności, niewpisywania się w maskulinistyczny wzór chłopięctwa.

Gdy wszyscy kolejno decydują się ratować samych siebie, na barkach Shuggiego spoczywa odpowiedzialność za matkę. Oddana postawa syna ma być dla Agnes zadośćuczynieniem za wszelkie wyrządzone jej przez mężczyzn krzywdy, przyczynę jej upadku. Wyzywany przez rówieśników od pedziów i dziewczynek chłopiec posiada zasób wrażliwości i czułości nietypowy dla mężczyzn z ich otoczenia. Swoje uczucia lokuje w matce, bowiem naiwnie wierzy w szczęśliwe zakończenie. Musi dorosnąć, by dalej móc odprawiać z Agnes pijacko-opiekuńcze rytuały. Niemaczystowska czy wręcz nieheteronormatywna delikatność i szczerość Shuggiego staną się także mechanizmem obronnym.

Feerię pryskających trunków i metalicznych cieni do powiek oraz serie trzęsiączek i nowych wujków kończy mało spektakularna pijacka śmierć. Jak zauważa koleżanka Shuggiego, również córka alkoholiczki: „Myślę, że wszystkie alkusy i tak tego kcą. […] Znaczy umrzeć. Niektóre po prostu wybierają dłuższą drogę”. Dla postaci tak innych, niepasujących do szarości, kurzu i pleśni, nie ma innego ratunku niż ucieczka. I dla wyniosłej, pięknej Agnes, dla której przeprowadzka okazała się karą, i dla delikatnego, wrażliwego Shuggiego, maminej maskotki, ofiary licznych naruszeń oraz znęcania. Cele obierają jednak różne.

 

 

Co tu wogle godomy…

Na uwagę zasługuje niewątpliwie brawurowe tłumaczenie Krzysztofa Cieślika. Ze swadą kaleczy normę i uzus języka polskiego, sięga po uproszczenia i tworzy sprawny socjolekt. W wypowiedziach bohaterów słychać ich akcent, glasgowski slang, tembr prostych ludzi pracy. Również na tym tle wyróżnia się Shuggie. Wystarczy, że wyraża się poprawnie, sięga po obcy mieszkańcom Pithead rejestr języka, od razu jawi się jako dziwnie mówiący paniczyk, niepasujący Obcy. W powieści nie ma upiększeń czy eufemizmów, jeśli mają być kurwy, siurki, pierdolenie i rzygi – to są. Ma być bród, melina i chropawość.

Stuartowi udaje się stworzyć dzieło niemal totalne, wygrywające bezpośredniością narracji, odarciem ze zbędnej emocjonalności i nadmiaru słów. Dziecięca perspektywa, mimo wrażliwości, cechuje się dojrzałością. To właśnie ona sprawia, że historia doświadczeń bohaterów ciąży i rozbraja. To opowieść o wielkiej dumie, ale i zinternalizowanym wstydzie; poczuciu wyższości i stałej potrzebie udowadniania fałszywej pozycji.

Autor przemyca biograficzne wątki, sięga do własnych wspomnień i snuje robotniczą baśń o pięknie i brzydocie, zachowywaniu pozorów, budowaniu iluzji i totalnym upadku. „Shuggie Bain” opowiada w końcu o tym, jak wśród całkowitej niemocy i frustracji można wciąż na nowo i bez końca „starać się bardziej” oraz „codziennie wygrzebywać się ze swojego grobu w pełnym makijażu, ze zrobionymi włosami i wysoko uniesioną głową”. Jak debiutować, to właśnie tak.

EMILIA JĘDROSZKOWIAK

Douglas Stuart, „Shuggie Bain”, tł. Krzysztof Cieślik, Wydawnictwo Poznańskie, 2021

EMILIA JĘDROSZKOWIAK – studentka specjalności artystycznoliterackiej w Instytucie Filologii Polskiej UAM, członkini Koła Literatury Nowej.

FESTIWAL FABUŁY 2022: Spotkanie z Douglasem Stuartem, prowadzenie: Agnieszka Budnik, tłum. Szymon Nowak, 25 maja 2022 o g. 19, Sala Wielka CK ZAMEK

Program FESTIWALU FABUŁY 2022

Festiwal Fabuły: Polska Szkoła Estetyki, czyli o „Duchologii polskiej” Olgi Drendy >>

Nietrafiony prezent? >>

Upiory dwoistości >>

D
Kontrast