Festiwal Fabuły: Podróbka i obciach: kopiowanie wyobraźni

19 maja 2018

O „Duchologii polskiej” Olgi Drendy i „Normach widzialności” Magdy Szcześniak pisze Joanna Bednarek.

Transformacja to nie czas, kiedy wszystko „jest normalnie”, ale kiedy coraz głośniej artykułuje się pragnienia i nadzieje, że „wreszcie będzie normalnie”. O „Duchologii polskiej” Olgi Drendy i „Normach widzialności” Magdy Szcześniak pisze Joanna Bednarek.

„To hekatomba roku ‘94” – tymi słowami Penelopa wita publiczność w Teatrze Polskim w Poznaniu. W spektaklu „Odys” (premiera: marzec 2018) przepisanie opowieści mitycznej (przefiltrowanej przez kolejne warstwy interpretacji, zderzenia motywów i toposów) na czas transformacji okazało się co najmniej intrygujące. Ale równie ciekawe jest traktowanie samej transformacji jako tej, która wytwarza mityczną narrację na własny temat; fabułę, której w mniejszym lub większym stopniu ulegamy. Spektakl w reżyserii Eweliny Marciniak przywołuję nie bez powodu – odnajduję w nim anegdotyczny, lecz znaczący punkt wspólny z książką Magdy Szcześniak, którym są… białe skarpetki. W spektaklu starający się o rękę Penelopy zalotnicy to beneficjenci nadziei rodzącego się kapitalizmu: zamiast zalotów przedstawiają ofertę, zamiast komplementów oferują towar. Rozpoczynają od handlu skarpetkami: „Kiedy inni oferują ci białe skarpety, my jesteśmy w awangardzie czerni”. W książce Szcześniak skarpetki okażą się ważnym bohaterem opowieści o estetyce transformacyjnej – gry tożsamościowej, której stawką jest „realizacja normy (czerń) w kontrze do rozmaitych zachowań nienormatywnych: ekscesów nuworyszostwa i odmienności seksualnej (biel i feeria barw pod nogawkami)” [Szcześniak, s. 7].

„Duchologia polska. Rzeczy i ludzie w latach transformacji” Olgi Drendy oraz „Normy widzialności. Tożsamość w czasach transformacji” Magdy Szcześniak ukazały się w tym samym roku (2016). Ową zbieżność uznać można za przypadek albo za nieznaczący efekt prawidłowości rynku wydawniczego, ale można również podejść do niego z podejrzliwym zaciekawieniem – i pokusić się o lekturę równoległą. (Dla porządku zaznaczę, że interesować będą mnie wybrane punkty wspólne; pomijam zatem różnice między książkami).

Już zbieżność podtytułów sugeruje, że w obu książkach ciekawie odzwierciedlają się problemy, które są wspólne dla szerszej dyskusji: problemy z samym „czasem transformacji”. „Dla historyków kultury oraz badaczy przemian polskiego społeczeństwa lat 90. cezura roku 1989 jest z jednej strony pomocnym punktem odniesienia, z drugiej nieco kłopotliwym obciążeniem” [Szcześniak, s. 8]. O złudnej użyteczności (lub wręcz nieużyteczności) owej cezury socjologowie, antropologowie, historycy (także historycy literatury) dyskutują od dawna – ostatnio uwagę temu tematowi poświęcili m.in. Jan Sowa, Tomasz Zaryski, Monika Baer; Kacper Pobłocki pisał o niej w „Kapitalizmie. Historii krótkiego trwania”, Andrzej W. Nowak – w tekście „Transformacja – o zmianie bez języka”. Data „1989” okazuje się funkcjonować bardziej jako fetysz, ewentualnie symbol niż faktyczny punkt przełomu. Również autorki „Duchologii…” oraz „Norm widzialności” obierają inne punkty na osi czasu. W poszukiwaniu początku Drenda sięga do schyłku PRL-u: „Epoka duchologii jest widmowo płynna, ale umownie zaczyna się mniej więcej w 1986, może dopiero w 1987”, a kończy „około roku 1994, kiedy to wprowadzono tak zwaną ustawę antypiracką i denominację złotego” [Drenda, s. 13–14]. Drenda graniczną datę końca wskazuje, Szcześniak podsuwa natomiast (mocno płynne) momenty graniczne jako hipotezy punktów zwrotnych: „Czy transformacja skończyła się, kiedy nasze zachowania z przełomu lat 80. i 90. zaczęły wydawać się «obciachowe»? Czy może wówczas, gdy na «szalone» lata 90. zaczęliśmy patrzyć z nostalgią?” [Szcześniak, s. 9]. Z owych prób określenia dat końcowych wyprowadzić można dwie kategorie, być może najciekawsze spośród tych, którymi zajęły się obie badaczki: podróbkę i obciach. I na tych dwóch, nierozłącznie z sobą sprzężonych pojęciach się skupię.

„Duchologia…” oraz „Normy widzialności” to książki, które trzeba nie tylko przeczytać, ale i zobaczyć – ze względu na bogaty, starannie wyselekcjonowany, celnie dobrany materiał ilustracyjny. (Największą frajdę wizualną sprawia odkrycie, że pod piękną obwolutą „Duchologii polskiej” kryje się okładka z zupełnie innego porządku estetycznego – spogląda z niej zespół Modern Talking). Ilustracje stanowią integralną część opowieści, gdyż badaczki silnie zainteresowane są tym, co widzialne i wizualne. Obie autorki piszą zatem o materii i jej magicznym, fetyszystycznym, widmotwórczym potencjale. U obu to, co widzialne, jest jednocześnie wizualizujące – z opisywanych przedmiotów, obrazów i praktyk wyprowadzane są transformacyjne projekty tożsamościowe.

„Duchologia polska” to skrzyżowanie reportażu z esejem etnograficznym i antropologicznym. Drenda opisuje okres, w którym aby „wymienić” rzeczywistość, należało wymienić rzeczy. Zmiany obejmowały zarówno materialną sferę przestrzeni publicznej (miasto; handel; reklamy), prywatną (wnętrza domów: meble, sprzęty), indywidualną i intymną (wzorce osobowe – choć te bardziej zajmować będą Szcześniak). To czas, w którym „sfera materialna była jedną wielką improwizacją” [Drenda, s. 60]. Owa improwizacja najciekawszą formę przybiera w postaci bazarowej konsumpcji (czy też „parodii konsumpcji”) i chodnikowego małego handlu. W rozdziale „Stereo Super Quality” Drenda opisuje działalność półlegalnych wytwórni, które masowo produkują i dystrybuują muzykę – najpierw na kasetach magnetofonowych, później na płytach CD. Jeszcze później w ofercie znajdą się też filmy. Polska staje się krainą piractwa, co buduje „fatalną reputację” i przysparza kłopotów na arenie międzynarodowej. W 1994 roku wchodzi w życie ustawa antypiracka, która reguluje kwestię praw autorskich i ma pomóc rozwiązać problem (co w optyce Drendy jest również jednym z przejawów końca epoki duchologii). Handel podróbkami jest równolegle odsłonięciem niestabilności i niepełności ówczesnego prawa, ale również (co może ważniejsze) – ujawnia olbrzymi popyt na kulturę masową. Nie dziwi zatem, że jednym z ważniejszych przedmiotów końca lat 80. stają się odtwarzacze wideo – w 1988 jest ich w Polsce już milion. Kiedy kaset VHS nie można kupić na chodniku, oblężenie przeżywają wypożyczalnie. W ten sposób magnetowid stał się drogą do zbudowania „alternatywnego kanonu, opierającego się na filmach, które się podobają, a nie tych, które wypada znać albo mają dobre noty u krytyki” [Drenda, s. 126]. Ów alternatywny kanon oznacza nowy rozdział w kulturze: dotąd sztuka służyła przede wszystkim inteligencji, od teraz konsumować będzie ją głownie klasa średnia [Drenda, s. 131]. A w ten sposób pozyska wyobrażenia o własnym kształcie – które najbardziej interesować będą Szcześniak.

„Duchologię…” zamyka przywołanie „Wiadomości” z 1989 roku, w których po informacji o wyborze Anety Kręglickiej Miss World (wydarzenia, które „staje się jednym ze znaków, że oto nadchodzi nowa, lepsza Polska”) następuje relacja z „szarej” codzienności („«tymczasem wszędzie indziej w Polsce»: zima zaskoczyła drogowców”) – co autorka podsumowuje zdaniem: „jednak wszystko w normie” [Drenda, s. 232–233].

Drenda normą kończy, Szcześniak z normy czyni temat. Transformacja to nie czas, kiedy wszystko „jest normalnie”, ale kiedy coraz głośniej artykułuje się pragnienia i nadzieje, że „wreszcie będzie normalnie”. Norma jest zatem fantazmatem, do którego dążą zarówno grupy uprzywilejowane (w pierwszej części książki Szcześniak opisuje polską klasę średnią), jak i grupy marginalizowane (w drugiej części książki zajmuje się męską nieheteronormatywnością). Dla kategorii podróbki i obciachu szczególnie ważna będzie część pierwsza.

 

Polska klasa średnia przede wszystkim imituje przedstawienia wizualne z przełomu lat 80. i 90. Wzorce normalności przechwytywane są zatem głównie z nowego kanonu, którego dostarcza kultura popularna – filmy, seriale, literatura popularna, prasa kolorowa i reklamy. Obrazy pożądanej tożsamości pojawiają się z niezwykłą ekspansywnością w sferze publicznej dzięki nowym mediom i kanałom dystrybucji: technologii wideo oraz wypożyczalniom kaset VHS, reklamom wielkoformatowym, instruktażowym pismom ilustrowanym (jak „Sukces”). Fundamentalne doświadczenie tożsamościowe stanowi oglądanie zachodnich filmów rozprowadzanych na kasetach VHS – wideo pozwoliło zatem nie tylko zbudować alternatywny wobec dystynktywnej krytyki kanon (o czym pisała Drenda), ale również wytworzyć wyobrażenie pożądanej wersji własnej tożsamości. Horyzont pragnień wyznaczał fantazmat na temat normalności zachodniej.

Wraz z wykształceniem wyobrażenia samej siebie polska klasa średnia rozpoczyna wdrażanie wyobrażeń do rzeczywistości. Transfer okazuje się jednak niemożliwy, bo nieosiągalne są marzenia konsumpcyjne, nieprzystające do sytuacji społeczno-gospodarczej. Mówiąc inaczej: większości społeczeństwa (nie tylko klasy średniej, o której pisze Szcześniak) na kupno markowych przedmiotów nie stać. Dlatego na początku lat 90. polskie bazary masowo zalewają, cieszące się niesłychaną popularnością, towary fałszywe i podrobione. Szcześniak zadaje więc pytanie: „czego dowiemy się na temat przemian gospodarczo-społecznych lat 90., jeśli skupimy się na tak «na pozór trywialnym» zjawisku jak podróbka? Czy aspirująca do miana oryginału fałszywka […] jest nam w stanie powiedzieć coś o strukturze życia społecznego i dominujących wyobrażeń na temat tego, jak powinno wyglądać życie pośród rzeczy po 1989 roku?” [Szcześniak, s. 57]. I wówczas okazuje się, że negocjacje między bazarowymi podróbkami a oryginałami stanowiły równocześnie kolejną sferę poszukiwań swojej pozycji między Wschodem a Zachodem.

„Podróbka” funkcjonuje zatem podwójnie: jako określenie konkretnego przedmiotu awansuje również do rangi kategorii teoretycznej. Ta druga kategoria zajmuje Szcześniak mocniej – podróbka staje się figurą tożsamości, sposobem, w jaki większość społeczeństwa (nie tylko opisywana przez badaczkę klasa średnia) postrzega samych siebie. Przez to ciekawszy od materialnego statusu podróbki staje się jej status retoryczny. W debacie publicznej pojawiają się – przywoływane w „Normach widzialności” – głosy lękowe: obawa przed byciem „podróbką Zachodu”, jego imitacją, nie zaś wcieleniem.

Strach nie dotyczy jednak samego faktu „bycia imitacją”, co demaskującego rozpoznania. W odruchu obronnym stosuje się taktykę, którą Szcześniak (za Jakubem Majmurkiem) określa „pedagogiką wstydu czasów transformacji”. Polega ona na wskazaniu i napiętnowaniu grup, które „rzekomo naśladują Zachód bardziej nieudolnie” – stając się przy tym reprezentantami obciachu (dotyczy to na przykład klasy ludowej). To dlatego od połowy lat 90. wokół podróbek powoli tworzy się atmosfera obciachu. Od tej pory emancypacja tożsamości społecznych przebiegać będzie wedle symetrii wytwarzanej przez obciach: klasa średnia będzie się od niego dystansować i odcinać; klasa ludowa wchłonie go i przetworzy, zamazując granicę między elitarnym i popularnym, a zatem przeprowadzając próbę estetycznej emancypacji.

Transformacja przebiegła raczej w myśl podrabiania Zachodu (jako jedynej dostępnej naszej rzeczywistości) niż jego naśladownictwa (w rozumieniu mimesis); raczej imitacji niż odwzorowania. W tym kontekście ciekawa wydaje się dodatkowa komplikacja odpowiedzi na pytanie o moment końcowy transformacji – Szcześniak wskazuje, że być może nigdy się ona nie skończyła – bo „od samego początku, oparta w dużej mierze na naśladownictwie i próbie idealnego powtórzenia zachodniej drogi postępu, dokonać się nie mogła” [Szcześniak, s. 9].

Z równoległej lektury „Duchologii polskiej” i „Norm widzialności” wynika zatem, że transformacyjny projekt nie przepracował kategorii nowoczesności i nie przemyślał modernizacji, ale utkany został z dziwnej mieszaniny niepasujących do siebie wyobrażeń, oczekiwań i przekonań. I w takim kształcie przeniknął do zbiorowego mitu, który (mniej lub bardziej świadomie) wyznajemy.


JOANNA BEDNAREK

Druga część artykułu znajduje się w książce Festiwalu Fabuły 2018.

Olga Drenda, „Duchologia polska. Rzeczy i ludzie w latach transformacji”, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2016

Magda Szcześniak, „Normy widzialności. Tożsamość w czasach transformacji”, Fundacja Bęc Zmiana, Instytut Kultury Polskiej UW, Warszawa 2016

OLGA DRENDA –dziennikarka i tłumaczka, absolwentka Etnologii i Antropologii Kultury UJ. Publikowała m.in. w „Polityce”, „The Guardian”, „2+3D”, „Glissando”, „Dwutygodniku”, „Lampie”, „Digital Camera Polska”, „Tygodniku Powszechnym”, „Szumie”, „Trans/Wizjach”, „Gazecie Magnetofonowej”. Autorka książki „Duchologia polska. Rzeczy i ludzie w latach transformacji” (Karakter, 2016), w której przełom lat 80. i 90. opowiedziany jest  przez pryzmat przedmiotów i obyczajów.

MAGDA SZCZEŚNIAK kulturoznawczyni, badaczka kultury wizualnej. Bada polską transformację po 1989 roku, ze szczególnym uwzględnieniem przemian kultury wizualnej i sfery publicznej. Zajmuje się teorią tożsamości, studiami gender i queer, teorią krytyczną, historią kultury polskiej XX wieku oraz sztuką współczesną. Stypendystka Fundacji Fulbrighta oraz Narodowego Centrum Nauki. Redaktorka pisma „Widok. Teorie i praktyki kultury wizualnej”. Autorka książki „Normy widzialności. Tożsamość w czasach transformacji”.

JOANNA BEDNAREK – doktorantka w Zakładzie Antropologii Literatury na Wydziale Filologii Polskiej i Klasyczne UAM, krytyczka literacka. Współkuratorka projektu „Wspólny świat” i cyklu debat „Prognozowanie teraźniejszości”. Współautorka (wspólnie z Przemysławem Czaplińskim i Dawidem Gostyńskim) książki „Literatura i jej natury” (2017). Członkini założonej przy Instytucie Teatru i Sztuki Mediów UAM grupy badawczej „Posthuman Performance Working Group”. Laureatka stypendium Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Festiwal Fabuły 2018: TRANSFORMACJA – PANEL. Goście: OLGA DRENDA, JAN SOWA, MAGDA SZCZEŚNIAK, prowadzenie: Joanna Bednarek, Centrum Kultury ZAMEK, Scena Nowa, 21.05.2018 g. 17

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

       

zobacz także: program Festiwalu Fabuły 2018

Common future, czyli o pracy w Polsce XXI wieku („Nie hańbi, ale…” – podsumowanie) >>

Godność i inne przekleństwa, albo wartość pracy >>

„Niech każdy sobie wymyśli coś najgorszego”, albo praca po końcu pracy >>

D
Kontrast