PP 2019: Gniewne wiersze Justyny Kulikowskiej

11 maja 2019

PP 2019: Gniewne wiersze Justyny Kulikowskiej - ZamekCzyta.pl

Wiersze Kulikowskiej, z wpisaną w nie uwierającą wulgarnością, są także – nieco przewrotnie – nośnikami sporego ładunku lirycznego, oferując obok nadwyżki hasztagów sprawnie skrojone metafory i głęboko ukrytą subtelność wskazującą na kruchość psyche i delikatność ciała, które wątłe „jak substancja, rozpuści się / pod naciskiem języka” pisze Daria Lekowska.

Justyna Kulikowska swoją historię, wypowiedzianą jednym tchem w debiutanckim tomie „Hejt i inne bangery”, otwiera z rozmachem frazą bezkompromisową i wiele obiecującą: „Będzie o brudzie”. I rzeczywiście, wejście w skórę tych wierszy może się odbyć jedną tylko drogą, wskazaną przez autorkę, która radzi: „odrzuć czystość formy i wypłacz, wypłacz: wszystko chuj,/ poniesie nas światło” („Forma”).

„Hejt i inne bangery” jest intensywnym wyrazem młodego, nieugiętego dziewczyńskiego gniewu. Zbiorem fraz, które chcą być bezczelne, brutalne i brzydkie, powracając w repetytywnych ciągach w rytmie techno rozrywającym serca.

Justyna Kulikowska pisze z pozycji osoby dotkniętej dorastaniem w świecie późnego kapitalizmu i przestrzeni cybernetycznej, która modeluje kondycję egzystencjalną, językową oraz wyobrażeniową. Tytułowy hejt pojawia się w towarzystwie przemocy systemu, słowa, ciała, obrazu – w wierszach czytamy: „Żeby / w pełni opisać obraz, połącz: miliony ludzi niosących głód / we wzdętych podbrzuszach i tysiące noszących roleksy.” („Forma”); widzimy „ciało wygięte w łuk, choć nie jest łukiem / triumfalnym” („Przemoc”).

Bohaterka Kulikowskiej, która „ostatecznie wie, że jest flow”, niekiedy cynicznie, innym razem całkiem serio, z jednakową częstotliwością operuje przeniesioną z przestrzeni internetu poetyką memu i hasztagu, jak i soczystymi wulgaryzmami, na każdym kroku powielając uparcie próby małych językowych sabotaży, zaśmiecając tekst, robiąc bałagan w samych znakach.

Z jednej strony zarzucić można autorce tani chwyt efekciarstwa i sięganie po ograny już zbiór motywów, z drugiej – nie sposób odmówić jej świadomości formy, którą celowo poddaje przetworzeniu, kodowemu rozszczelnieniu i działaniu afektów. Nawet jeśli stwierdzimy, że za słowami kryje się pustka, to będzie to pustka symptomatyczna dla kondycji nakreślonego przez Kulikowską świata i funkcjonującej w nim podmiotki, odrzucającej fikcję inteligentów oraz (pseudo)intelektualny „Splendor”:

 

Nie mam pewności, czy żyć,

zerżnąć, zmarznąć – pokaleczyło wam usta albo

dłonie. Lepiej się wymilczcie. Lepiej się wymilczmy,

będzie czyściej, będziemy czyści, w chuj.

 

Kulikowska wie, że „ostatecznie można wypowiadać się ładnie”, tylko po co? Podczas lektury uzyskujemy wolny dostęp do znajomego wglądu w rzeczywistość wirtualno-realną, w której trzeba mierzyć się z „wpierdolem_na_dworcu_w_Białym.gif”, „#wojną”, „#_daddy_issues”, czy „#smutkiem”, „#smuteczkiem”. Po nitce znaczników dojść możemy do sugestywnej, dotkliwej „Pętelki”:

 

Wyobraź sobie fizyczny odpowiednik słowa: rozpacz. Zużytą i wypłukaną twarz mojej matki (po trzydziestu latach dostawiania wpierdol). Wyobraź sobie fizyczny odpowiednik słowa: rozpacz. Dłonie ludzi pracujących w fabrykach, spękane jak skorupa żółwia – wielkiego i starego żółwia, dźwigającego ten świat. Wyobraź sobie pęknięcie: czekanie na koniec albo łzę, tak obsesyjnie jak na przelew ze skrilla. Wyobraź sobie miłość do ręki, która bije, pokorę wobec rąk, które skąpo karmią. Wyobraź sobie zmęczenie, którego nie obejmie żadne słowo ani forma.

 

Jeśli u Kulikowskiej wydarza się miłość, to przybiera ona postać syndromu sztokholmskiego, sprowadza się do wpisywanego w przeglądarkę hasła „hard/soft porno” albo przygodnego aktu płciowego, po którym następuje mechanizm „wymiany ciał na nowe”. Jeśli pojawia się biel, to tylko jako pozostałość po ścieżce ułożonej ze środków psychoaktywnych, zażywanych w pozycji klęczącej podczas uczt, wieczerzy i imprezek, dlatego też podmiotka notuje: „Nie będziemy czyści, jak czyste są konta nizin/ społecznych, substancje bez domieszek” („Splendor [zamknięcie]”), poniekąd także i z tego względu, że „Jesteśmy // ekranem lub głodem – prostokątem,/ w który wtłoczono: wzory, liczby, symbole” („#_daddy_issues”). Czynne uczestnictwo bohaterki w ciągu wyczerpujących imprez toczących się w rytmie The Prodigy i Scootera oraz dialogów prowadzonych po tabsach to próba „wylogowania się”, prowadząca do demaskacji ideowo-emocjonalnej pustki, której podmiotka nieuchronnie staje się ofiarą. W jednym z tekstów pada pytanie-konstatacja: „Ostatecznie, kurwa, zawsze jest śmiesznie, ale czy do śmiechu?” („Marynarki”).

Wiersze Kulikowskiej, z wpisaną w nie uwierającą wulgarnością, są także – nieco przewrotnie – nośnikami sporego ładunku lirycznego, oferując obok nadwyżki hasztagów sprawnie skrojone metafory i głęboko ukrytą subtelność wskazującą na kruchość psyche i delikatność ciała, które wątłe „jak substancja, rozpuści się / pod naciskiem języka.” („Soho”).

Język, którego używa Kulikowska, jest „martwy i mechaniczny jak wkręt/ gładko wchodzący w ścianę” („Tryby”), ale bywa także sprawnie funkcjonującym narządem penetrującym ucho, zlizującym brokat z policzka czy – idąc o krok dalej – historię przeglądarki: „Zlizać historię przeglądarki, jak zwierzę zlizuje/ę z siebie brud, / wyciszyć dźwięk albo złamać frazę pulsującą w środku.” („Liż”).

W poezji Kulikowskiej dochodzi do ciągłego transferu znaczeń, który z jednej strony prowadzi do budowania poczucia immersyjności, z drugiej zaś uruchamia praktyki dehumanizujące, narzucając określoną formę – ciało to trybik w wielkiej maszynie, a rana może być otwarta jak plik. Poetka zdaje się dysponować jednak świadomością odmienności kodu, który stara się przenieść na teren wiersza, dlatego doskonale wie, że „Nie ma logicznego powiązania, między: natężeniem / bólu a typem loginu, ale to fraza obślizgła jak wąż” („Rotacja 1.1”).

Co prawda Kulikowska nie dokonuje przewrotów formalnych: jej wiersz podlegający próbom dezorganizacji trzyma się ram i respektuje poetycki porządek, z którego, owszem, można wyjść, ale podobnie jak bohaterka – „niosąc w sobie pęknięcie”.

DARIA LEKOWSKA


JUSTYNA KULIKOWSKA
(ur. 1993 w Szczuczynie) – mieszka i studiuje w Lublinie. Wiersze publikowała m.in. w „Wakacie”, „Opcjach”, Elewatorze” i takich tam. Nakładem Korporacji Ha!art ukazał się jej debiut poetycki „Hejt i inne bangery”.

POZNAŃ POETÓW 2019: A JEDNAK SIĘ KRĘCI. WIECZÓR DEBIUTÓW Justyna Kulikowska, Julia Niedziejko, Agata Jabłońska, Magdalena Kicińska, Jan Rojewski. Prowadzenie: Agnieszka Budnik i Dawid Gostyński. Centrum Kultury ZAMEK (Dziedziniec Różany – namiot), 14.05.2019, g. 18.15-19.45

zobacz także: „Jeden Poznań, dwa serduszka, ojojoj”
zobacz także: PP 2019: Barbara Klicka – trzy wiersze
zobacz także: PP 2019: Joanna Roszak – dwa wiersze
zobacz także: PP 2019. Ariko Kato: Jedna czy dwie półki poezji
zobacz także: PP 2019: Marcin Baran i Marcin Sendecki – wiersze
zobacz także: PP 2019: Ciało ofiarowane. O ciele i wątkach homoerotycznych w poezji Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego
zobacz także: PP 2019: Marta Eloy Cichocka – trzy wiersze
zobacz także: PP 2019: GIRL NOT AFRAID
zobacz także: PP 2019: W „Kontenerze” matki nie ma
zobacz także: PP 2019: Krzysztof Siwczyk – trzy wiersze
zobacz także: PP 2019: Bez filtrów. O poezji Klary Nowakowskiej
zobacz także: PP 2019: Jan Rojewski i jego polski ikonoklazm
zobacz także: PP 2019: Agata Jabłońska – trzy wiersze
zobacz także: PP 2019: Miriam Van hee – wiersze
zobacz także: PP 2019: Miłość jako rewolucja. Wiersze miłosne Jerzego Jarniewicza

Nietrafiony prezent? >>

Upiory dwoistości >>

Na tropie języka >>

D
Kontrast