O „om” Joanny Roszak >>

Robię to z pewnym wahaniem, ale wpisuję książkę Joanny Roszak w ziejącą dotąd pustkami rubrykę o nazwie „literatura pogodna”. Wahanie to wynika przede wszystkim z niefortunności tej nazwy, na którą jednak brakuje lepszego słowa, jako że rzadko kiedy w rozmowach o współczesnej literaturze jest nam ono w ogóle potrzebne. Co jednak warto podkreślić, owa pogodność niewiele ma wspólnego z naiwnością. Jest raczej umiejętnym przekierowaniem naszej uwagi z walk, których nie wygramy, na te, które możemy jeszcze podjąć.